O uśmierceniu Madzi w "M jak miłość", książce Wojewódzkiego i stresie przed premierą "Kogla-mogla"!
O uśmierceniu Madzi w "M jak miłość", książce Wojewódzkiego i stresie przed premierą "Kogla-mogla"!
Wywiad z Anną Muchą!
1 z 6
Zawsze odważna, bezkompromisowa i pewna siebie. Anna Mucha uwielbia wkładać kij w mrowisko, aby dostarczyć fanom rozrywki. Ale przed premierą filmu „Miszmasz, czyli Kogel-mogel 3” ma tremę…
Nie jest łatwo się z nią umówić. Wiadomo, Mucha nie siada! I Anna Mucha (38) naprawdę jest ciągle zalatana: w listopadzie świętowała 18. urodziny serialu „M jak miłość”, potem weszła na plan serialu „Za marzenia”, a jednocześnie cały czas jeździ po Polsce ze spektaklami. Już za chwilę czeka ją kolejne ważne wydarzenie – premiera filmu „Miszmasz, czyli Kogel-mogel 3”. Aktorka przyznaje, że dopiero niedawno zdała sobie sprawę z tego, w jak kultowej produkcji zagrała i jak duże są oczekiwania fanów wobec kontynuacji przygód Kasi Solskiej i rodziny Wolańskich. Czy jest przejęta?
Premiera „Miszmasz, czyli Kogel-mogel 3” już 25 stycznia. Czujesz dużą tremę? Mierzysz się przecież z filmem, który jest legendą!
Myślę, że podczas premiery i do pierwszych recenzji będę na jakichś środkach uspokajających. Bo nie wiem, jak ja to wszystko zniosę… (śmiech). Gorzej, jeśli po recenzjach okaże się, że dopiero wtedy powinnam zacząć się szprycować (śmiech).
Dalsza część wywiadu na następnej stronie!
Polecamy: To zdjęcie wywołało burzę! Anna Mucha topless i z wypiętą pupą składa życzenia świąteczne
2 z 6
Aż tak się stresujesz?
Każdy liczy, że trzecia część będzie równie dobra jak dwie poprzednie. Zdałam sobie sprawę z tych oczekiwań dopiero na konferencji prasowej, kiedy porozmawiałam z panią Iloną Łepkowską oraz innymi twórcami. Wszyscy mówili o tremie! Teraz pocieszam się, że „Kogel-mogel” został filmem kultowym dopiero po 10 latach od premiery, więc mamy dekadę na to, żeby film utrwalił się w pamięci widzów (śmiech).
Zagrasz femme fatale, która podrywa syna Kasi Solskiej. Polubimy twoją bohaterkę?
Moja bohaterka na pewno przykuje uwagę. To kobieta, którą lepiej mieć po swojej stronie, jeńców nie bierze. To w jej rękach spoczywa los młodego Marcina Zawady (w tej roli Nikodem Rozbicki – przyp. red.), ale kto tu kogo uwodzi? Mogę zdradzić tylko, że aby dobrze przygotować się do roli, chodziłam na lekcje tańca brazylijskiego. Jednak z polubieniem tej pani byłabym ostrożna.
Czarująca i seksowna? Może to następczyni Barbary Wolańskiej? Kobiety luksusowej i despotycznej?
Moja postać jest w kontrze do bohaterki kreowanej przez Ewę Kasprzyk. Wolańska to kwintesencja rozbuchanej kobiecości, charyzmy i energii, ale nie jest femme fatale. Jedynym podobieństwem jest to, że obok mojej postaci też nie można przejść obojętnie.
3 z 6
Skoro o kobietach fatalnych mowa – w serialu „Za marzenia” wcielasz się w gwiazdę muzyki pop Miss Gabi. Słyszałem, że będziesz ekscentryczną diwą?
Miss Gabi, wokalistka popowa, to kobieta nietuzinkowa, gwiazda z fantazją. Jest nie do końca zrównoważona, więc cudownie się ją gra! Gdy zastanawiałam się nad tym, jaka Gabi ma być, odświeżyłam sobie wszystkie ploteczki o naszych polskich diwach. Te anegdoty, które pewnie często są przesadzone, ale inaczej nie byłyby tak cudowne. Miss Gabi żąda wszystkiego natychmiast, kaprysi, wkurza się z byle powodu. Wspaniałe doświadczenie zawodowe: mogę grymasić, tupać nóżką i jeszcze mi za to płacą! Zawsze się śmieję, że za sceny rozbierane mogę nie brać honorarium, ale jeśli każą mi biegać, to biorę podwójną stawkę. Wygląda na to, że teraz powinnam dopłacać (śmiech).
Lubisz przykuwać uwagę, być w centrum zainteresowania?
Jestem trochę jak obywatel Piszczyk. Gdy chcę być z boku i siedzieć cichutko, to zawsze zostanę wciągnięta w samo centrum wydarzeń i muszę powiedzieć to, co myślę.
Zwracasz uwagę nie tylko tym, co mówisz, ale i tym, jak wyglądasz. Nie ciąży ci wizerunek seksbomby?
Nie, znoszę to z godnością. Jak ktoś przykuwa uwagę, to się go przecież bierze na muszkę (śmiech). Wizerunek, wygląd są dla mnie istotne, ale drugorzędne. Dobrze się ze sobą czuję, więc uważam, że dobrze wyglądam nawet w dresie i Chanel №5. Oczywiście, że jest jakiś rodzaj oczekiwania, że jak Mucha wyjdzie, to ma wyglądać fajnie. A pół żartem, pół serio – póki mogę być seksbombą, to nią jestem, a potem seks odejdzie i zostanie tylko bomba. Na razie nie czuję się zmęczona luksusem.
Czy teraz, kiedy twoje dzieci już są większe, czujesz, że przyszedł czas na nowe wyzwania? Mam wrażenie, że ostatnio jest ciebie trochę więcej w różnych produkcjach.
Kiedy jestem w pracy, to tęsknię za dziećmi, a jak jestem z dziećmi, to tęsknię za pracą. Zwłaszcza że w jednym i drugim przypadku mówimy o mojej miłości i pasji.
4 z 6
Najczęściej można cię spotkać w teatrze. Przemierzasz po Polsce setki kilometrów ze spektaklami. Nie męczy cię to?
Polska mogłaby być ciut mniejszym krajem (śmiech). Od jakiegoś czasu wiecznie jestem w trasie. Gdy nie gram „Przygody z ogrodnikiem”, to zmieniam bus i jestem na scenie z „Pikantnymi” lub gram „Letni dzień” Mrożka. I to jest wspaniałe, że mogę pracować, grać różne postaci. Kiedyś tego nie robiłam, a teraz byłoby mi bardzo trudno z tego zrezygnować. Tak, to są setki kilometrów, godziny spędzone w trasie, ale potem, gdy czytam recenzje, spotykam się z widzami po spektaklach, to wiem, po co to robię.
Teraz można być stale w kontakcie z widzami. A były czasy, kiedy Instagrama nie było. Pamiętasz?
Byłam gwiazdą, gdy nie było jeszcze Internetu! Fan ostatnio właśnie tak do mnie napisał: „Ja się w pani kochałem, jak jeszcze Internetu nie było”. Jestem starsza niż Internet, ale młodsza niż coca-cola!
Czasem nie przebierasz w słowach, tak jak wtedy, gdy rozzłościła cię pewna reklama.
To była reklama radiowa suplementu dla dzieci, które urodziły się przez cesarskie cięcie. Bardzo mnie wkurzyła. W nieelegancki sposób sugerowano, że mama, która urodziła w ten sposób, nie dała dziecku wszystkiego, co mogła. Dlatego stworzono witaminki, które naprawią ten fatalny błąd. Nie chodzi o to, czy ten specyfik jest dobry, czy nie. Ale jak można sugerować, że po cesarskim cięciu jesteś gorszą matką?! To gruboskórne. Już wystarczy, że w Internecie można spotkać dyskusje poniżej krytyki, gdzie kobiety obrażają inne kobiety, które nie urodziły siłami natury. To brak kultury, empatii i wiedzy. Dlatego cieszę się, że mam swój kanał na Instagramie, wiele kobiet napisało do mnie, że też poczuły się dotknięte. Kilka dni później doniesiono mi, że słowa reklamy zostały zmienione. Już nie jesteśmy gorszymi mamami, tylko nasze dzieci to „mali cesarze”.
Dzięki Instagramowi możesz też prowokować, bo wiesz, że będzie się o tobie mówiło, gdy wrzucisz intrygujące zdjęcie czy komentarz.
Wiem, czym są współczesne media. Nie jestem histeryczna, więc jak moje granice nie są przekraczane, to mam dystans i poczucie humoru. Skoro pracuję w rozrywce, to wypadałoby tej rozrywki dostarczać. Niestety, mam też wrażenie, że sarkazm i ironia są na wymarciu. Niektóre moje słowa są rozumiane dosłownie, wulgarnie i prostacko, a nie z przymrużeniem oka.
5 z 6
Skoro mówimy o dostarczaniu rozrywki, zostałaś łaskawie potraktowana w książce Kuby Wojewódzkiego. Nie każdy miał to szczęście.
Trzeba pamiętać, że jestem jedną z nielicznych osób, które wiedzą i ciągle pamiętają, jaki Kuba naprawdę jest w łóżku (śmiech). Byłam zaskoczona powstaniem tej książki. Nie wiem, może ktoś tu musiał spłacić kredyt? Z drugiej strony wolę, żeby to była spłata kredytu niż testament.
A kiedy przyjdzie czas na twoje wspomnienia?
W tym kontekście, jeśli powiem, że nie ma co wspominać, to chyba dobrze nie zabrzmi? (śmiech) Nie mam takich planów, choć parę osób mnie do tego namawiało. Ale już się zrealizowałam w książce „Toskania, że Mucha nie siada”.
6 z 6
Ale czas na granie w „M jak miłość” zawsze znajdziesz, z małymi przerwami od 16 lat. Twoja Madzia prawie się nie zmieniła, to nadal kochana dziewczyna z sąsiedztwa. Nie wieje ci to trochę nudą?
To ciekawe, że Madzia ma wizerunek niewiniątka, ale mało kto pamięta, że przez jej życie przewinął się tabun facetów. Każdy tylko wspomina niespełnioną miłość do Pawła. Ale to chyba dlatego, że ona jest ciągle nieszczęśliwa i wszyscy jej kibicujemy. Teraz wrócili do serialu Anka (Weronika Rosati – przyp. red.) i Kamil (Marcin Bosak – przyp. red.), a to jest wyjątkowy mężczyzna w życiu Madzi, bo jedyny, z którym była w ciąży. A ona marzy o dziecku z Budzyńskim. Pojawi się też jego pasierb, czyli Łukasz, teraz już dorosły mężczyzna. Z pewnością nie mogę narzekać na nudę. Ale po przeczytaniu ostatniego scenariusza „M jak miłość” zaczynam się zastanawiać, czy ktoś nie nazbyt serio wziął moje wypowiedzi, że naprzemiennie pojawiam się i znikam w tym serialu.
Chyba nie uśmiercą Madzi?!
Mogę powiedzieć tylko tyle, że po przeczytaniu ostatnich stron aktualnego scenariusza serce mi stanęło. Scenarzyści nie przestają mnie zaskakiwać i dostarczać emocji, ale żeby mnie od razu uśmiercać? Mam nadzieję, że tak się nie stanie, bo podoba mi się to, że rano jestem Madzią, a wieczorem w teatrze Beą –uczestniczką swingers party. Tu robię kanapeczki dla synka, tam sprzątam trupa i zakopuję go w ogródku. Albo sama rozważam samobójstwo u Mrożka. Jakiś czas temu dostałam propozycję, żeby zagrać anorektyczkę w serialu „Ślad”, i pomyślałam sobie: „kurczę, to dopiero byłoby wyzwanie aktorskie”! To mi przypomina, jak mój syn ostatnio rzucił się na łóżko, na którym leżałam, i niefortunnie trafił na kość biodrową. Zabolało i mnie, i jego. Odwrócił się i powiedział: „Wiesz, mama, myślałem, że jesteś mięciutka”. Dlatego nie mogę zawieść mężczyzny mojego życia (śmiech). Mój apetyt aktorski jest niespożyty, bardzo bym chciała grać w nowych, ciekawych produkcjach. Natomiast muszę być wirtuozem przy tych składnikach, jakie mam w kuchni. I wcale na to nie narzekam.