Anja Rubik: "Jestem wojownikiem"
Znalazła czas na rodzinę. „Wyszłam za silnego mężczyznę”, chwali Sashę Knezevica. Czy już planują dziecko? I jakie wyzwania przed nią?
- Jesteś na międzynarodowym topie. Masz uczucie, że świat pędzi, a Ty razem z nim?
Anja Rubik: Ja lubię pędzić. Czasem obawiam się, że osiągnęłam już bardzo dużo i mogę to wszystko stracić. Dlatego cieszę się z pozycji, jaką mam, i bardzo uważam, żeby jej nie stracić.
– Kroczysz po kruchym lodzie?
Anja Rubik: Nie. Już wiele lat jestem na topie. Nagle nie zniknę. Najtrudniejszą rzeczą jest ciągła praca z najlepszymi osobami w biznesie. Raz pracować z najlepszym fotografem świata nie jest trudne. Ale sprawić, żeby 11. raz chciał robić zdjęcia ze mną – to jest sztuka. Trzeba inspirować. Trzeba być lubianym.
– Za rok trzydziestka. To emerytura dla modelki?
Anja Rubik: Absolutnie nie. Jest zapotrzebowanie na modelki w różnym wieku. Oczywiście teraz nie będę reklamować ubrań dla nastolatek. Ale coś doroślejszego, skierowanego do kobiet w moim wieku.
– Wiek nie jest dla Ciebie źródłem stresu?
Anja Rubik: Nie. Dlatego, że czuję się komfortowo we własnym ciele. O wiele bardziej niż kilka lat wcześniej. Wiek mnie stresuje, ale inaczej. Ostatnio miałam sesję z dziewczynami, które mają mniej więcej tyle lat, co ja. I mój tata powiedział radośnie: „Świetnie, jesteście w tym samym wieku, około trzydziestki!”. Jakby piorun we mnie strzelił. „Trzydziestka? Ja? To niemożliwe!”.
– Od lat robisz karierę na świecie, ale to w Polsce jesteś celebrytką.
Anja Rubik: Telewizja ma swoją moc. Ludzie znają mnie z programu „Top Model”. Wcześniej kojarzyły mnie tylko osoby, które interesowały się modą. Prasa w Polsce podchodzi do mnie w bardzo pozytywny sposób. Więc jak ktoś przychodzi po autograf, to jest miły. Nie ma agresji. W Nowym Jorku czy Paryżu ludzie też czasem robią sobie ze mną zdjęcia na ulicy. Ale o wiele rzadziej. Po pierwsze, tam kojarzą mnie tylko ludzie związani z modą. A po drugie, mieszkańcy Nowego Jorku czy Paryża bardziej są przyzwyczajeni do znanych osób. Na mojej ulicy w Nowym Jorku mieszka wielu sławnych aktorów i nikogo to nie obchodzi.
– Dlaczego mieszkasz z mężem w Nowym Jorku?
Anja Rubik: Bo to jest centrum świata mody. Bardzo lubię to miasto. Bardzo szybko można stać się nowojorczykiem. To wielkie skupisko kultur i nikt nie czuje się tam obcy. Człowiek przyjeżdża i od razu zatapia się w ten rozgardiasz.
– Jesteś nomadą?
Anja Rubik: Na pewno. Nawet gdy mam tydzień wolnego i przylatuję do Nowego Jorku, zaraz mnie korci, żeby gdzieś wyjechać. Zwykle wtedy odwiedzam Meksyk. Mam to we krwi. Dlatego, że podróżuję od zawsze. Wyjechałam z rodzicami z Polski, gdy miałam cztery lata. Mieszkaliśmy w Grecji, Kanadzie i Afryce. W RPA po szkole rzucałam tornister w kąt, buty w krzaki i biegałam z rówieśnikami. Byłam chłopczycą, właziłam na każde drzewo. Gdy miałam 12 lat, wróciliśmy do Polski. A już cztery lata później zamieszkałam w Paryżu. Chciałam być modelką. W Nowym Jorku żyję od siedmiu lat. Jeszcze nigdy w życiu nie mieszkałam tak długo w jednym miejscu.
– Od roku masz męża. To duża zmiana w Twoim życiu?
Anja Rubik: Bałam się, że gdy się pobierzemy z Sashą, poczujemy presję, żeby robić rzeczy, na które nie mamy ochoty. Ale tak naprawdę nic się nie zmieniło. Jedyna różnica – teraz ludzie bardziej poważnie traktują nasz związek. Wciąż gdzieś latamy. Ale próbujemy tak wszystko zorganizować, że albo on dojeżdża do mnie, albo ja lecę tam, gdzie on akurat pracuje. A gdy mamy kilka dni dla siebie w Nowym Jorku, to robimy rzeczy, które oboje lubimy. Spotykamy się ze znajomymi, chodzimy do kina lub jeździmy na rowerach wzdłuż West Highway.
– Pośpiech życia nie przeszkadza w związku?
Anja Rubik: Oboje robimy dużo rzeczy. A Sasha wie, że jestem pracoholikiem. Muszę pracować, bo inaczej zaczynam wariować. Dlatego ciągle się rozwijam, wynajduję wciąż nowe projekty. A on ma kompletnie inne podejście do życia. Jest wyluzowany. Na dobrą sprawę on w ogóle nie potrzebuje pracy.
– Utrzymujesz męża?
Anja Rubik: Oczywiście, że nie. Po prostu ja potrzebuję pracy do życia. Nie wyobrażam sobie dnia, że wstaję i nic nie robię. A dla niego to żaden problem. Od razu organizuje sobie wolny czas przyjemnościami. Kompletnie inne podejście do życia. Ale dobrze się uzupełniamy. Czasem go mobilizuję, za to on mnie rozluźnia. Potrzebuję osoby, która mnie uspokaja i ściąga na ziemię. I pokazuje piękno życia, o którym zapominam, bo ciągle gdzieś pędzę.
– Czyli małżeństwo to sielanka?
Anja Rubik: Nie, mamy też własne problemy. Ale to są małe konflikty, które jesteśmy w stanie rozwiązać. Mamy otwarty związek, o wszystkim rozmawiamy.
– Wierność jest konieczna?
Anja Rubik: O Boże, wolę na ten temat się nie rozwodzić. Ufamy sobie. A gdyby coś się wydarzyło, wolałabym o tym nie wiedzieć.
– Zero zazdrości?
Anja Rubik: Sasha nie jest zazdrosnym mężczyzną. Albo dobrze udaje. Jak czasem coś zauważy, zamienia to w żart. Muszę się wtedy domyślać, że coś go zabolało. Ja jestem zazdrosna umiarkowanie. Raczej kryję się z tymi odczuciami. W żadnym związku nie należy narzucać drugiej osobie, co powinna, a czego nie powinna robić. Nie warto być zaborczym.
– Ale podobno po mamie masz potrzebę kontrolowania.
Anja Rubik: Tak, ale z tym walczę. Wprawdzie bardzo chcę kontrolować Sashę, ale zdaję sobie sprawę, że to jest chore. Muszę być z silnym mężczyzną. Słabego bym kompletnie zdominowała. Sasha doskonale sobie ze mną radzi. Albo przemienia moje napięcie w żart. Albo wali pięścią w stół. Wtedy wiem, że przesadziłam.
– Kłócicie się?
Anja Rubik: Od czasu do czasu. To dobrze chyba. Sielanka jest nudna i szybko byśmy się sobą znudzili.
(W tym momencie Sasha Knezevic podchodzi na chwilę do naszego stolika. Mówi po polsku „dzień dobry”, a po angielsku dodaje, że jest „złoty chłopak” i należy mu się medal za życie z Anją)
– Ale czy Wy w ogóle tworzycie związek? Czy to tylko wieczne narzeczeństwo?
Anja Rubik: To jest trochę trudniejsze. Z jednej strony dobrze, że tak dużo podróżujemy i są rozłąki. Związek jest przez to wciąż świeży. Z drugiej strony traci się intymność. I jak się spotykamy po dwóch tygodniach, to czujemy się dziwnie.
– Co ten pan robi w moim łóżku?…
Anja Rubik: Niedokładnie. Ale ja się bardzo szybko usamodzielniam. Moja praca wymaga ode mnie, abym była silna i niezależna. Wdziewam zbroję wojownika. I kiedy wracam do Sashy, potrzebuję kilku dni, aby na powrót stać się…
– Miękka i kobieca?
Anja Rubik: Dokładnie. Po trzech dniach jest już dobrze. A potem znów wyjeżdżamy.
– A jaką cenę musiałaś jeszcze zapłacić za sukces?
Anja Rubik: Miałam 16 lat i pojechałam do Paryża. Chodziłam do szkoły i na castingi. Mieszkałam w malutkim mieszkanku. I byłam kompletnie sama. To było najtrudniejsze. Nie znałam języka, nie miałam znajomych. Przepłakałam wiele nocy. Sądzę, że przez to straciłam czas beztroski. Czas nastolatki. Musiałam być bardziej dojrzała od rówieśników. Oni po szkole szli do domu i nie zajmowali się niczym poza odrabianiem lekcji. A ja biegałam na castingi, robiłam pranie i płaciłam rachunki.
– I biegałaś obwinięta pod ubraniem folią.
Anja Rubik: Przeczytałam o tym sposobie w jakiejś głupiej gazecie. Dorastałam i miałem wrażenie, że muszę schudnąć. Nie miałam czasu na ćwiczenia ani dobre jedzenie. Miałam dużo szczęścia, że nic mi się nie stało. Mieszkałam w niebezpiecznej dzielnicy, a biegałam po północy.
– Jak myślisz o tamtej 16-letniej Ani?
Anja Rubik: Trochę ze współczuciem, trochę z dumą. Tamten okres wyrobił mi charakter. Jestem odporna na życiowe niepowodzenia.
– A samotność tego zawodu?
Anja Rubik: Jest. Zdecydowanie. Ciągle jest się samemu. W hotelach, samolotach. Nawet teraz, gdy jest Sasha, też miewam poczucie samotności. Dlatego nie znoszę lotnisk. Mam cały system, wiem, do której kolejki iść, żeby nie stać godzinami. Tam, gdzie są biznesmeni, broń Boże rodziny z dziećmi. Próbuję to rozpracować i bawić się tym.
– Jakie jest środowisko modowe w Nowym Jorku?
Anja Rubik: Bardzo profesjonalne. W Paryżu jest bardziej artystyczne. Więcej się mówi, niż robi. W Nowym Jorku to biznes. Wszyscy są bardzo przyjemni, ale to biznes.
– Bezwzględny, drapieżny?
Anja Rubik: Na pewno. Castingi są bardzo drapieżne dla młodych dziewczyn. Cały proces oceniania jest drapieżny. Zauważyłam, że ten biznes im wyżej, tym mniej drapieżny się staje. Ale na samym początku jest bezwzględny. Pracę zaczyna się z osobami, które zazwyczaj mają dużo kompleksów. Nie pracują dla takiej gazety, jaką sobie wymarzyły. I są agresywne wobec modelek.
– To Twoje doświadczenie?
Anja Rubik: O tak.
– Modelka może zrobić karierę przez łóżko?
Anja Rubik: Nie. Dlatego, że osoby, które mają największy wpływ na karierę, to są albo kobiety – naczelne, albo mężczyźni, którzy preferują mężczyzn.
– To masz pecha.
Anja Rubik: Takie rzeczy udają się na krótką metę. Kobiety, które osiągnęły ogromny sukces, które są w pięćdziesiątce najlepszych modelek, na pewno nie dostały się tam dzięki seksowi. Przykro mi. Podejrzewam, że ta reguła bardziej sprawdza się w aktorstwie. Przynajmniej ja byłam na takich imprezach, gdzie było dużo ludzi ze świata filmu. I w jeden wieczór miałam tyle propozycji, co w modelingu przez parę lat mi się nie zdarzyło.
– Bardzo cnotliwy światek ta moda.
Anja Rubik: Może cnotliwy nie jest, ale nie tak niebezpieczny, jak się wydaje. Początki bywają niebezpieczne dla niektórych młodych dziewczyn wyrwanych z domu. Wyjeżdżają nagle do Mediolanu, Paryża, Nowego Jorku i mogą zachłysnąć się nocnym życiem. Znałam takie. Ale one nie zrobiły kariery. Najwyżej mają męża Włocha, starszego o 30 lat. Nie potępiam.
– Podobno faceci się Ciebie boją?
Anja Rubik: Tak. Mężczyźni boją się kobiet, które samodzielnie odniosły sukces. I nie potrzebują mężczyzn na co dzień. Sądzę, że to ich trochę przeraża. A gdy kobieta jest atrakcyjna – przeraża jeszcze bardziej. Ale lubię ten dystans. Niektóre kobiety też się mnie boją. Na przykład agentki.
– Zanim pojawił się Sasha, plułaś sobie w brodę, że jesteś taka piękna i niedostępna?
Anja Rubik: Nie, bo zawsze miałam faceta. Kilku się znalazło takich, co miało odwagę podejść i coś z tego wynikło. Mam wielu znajomych. Nawet wolę przebywać w towarzystwie męskim. Żeby odpocząć.
– Bo kobiety tylko o modzie?
Anja Rubik: O modzie i o uczuciach. A ja nie jestem zbyt romantyczna. Nie mogę wciąż ten sam refren: „A on powiedział. A ja powiedziałam”. Mnie to strasznie nudzi.
– Wolisz z facetami o piłce nożnej i kobietach?
Anja Rubik: O piłce nie. O kobietach na pewno. Mężczyźni są bardziej wyluzowani. Można się z nimi pośmiać. Na imprezach widać – gdy kobiety i mężczyźni się rozłączają, to mężczyźni od razu się śmieją. A kobiety poruszają poważne rzeczy i przeżywają. W dodatku kobiety od razu traktują mnie jak wyrocznię. Pytają: czy dobrze im w tym? Jakie są trendy? Albo się usprawiedliwiają, że włożyły spodnie, bo sukienka w praniu. Zawsze czuję się pod presją, że muszę dawać rady.
– I pewnie się denerwujesz. A straciłaś kiedyś nerwy na planie?
Anja Rubik: Ja jestem bardzo dyplomatyczna. Jeżeli już, to pozwalam sobie na ironię. A najlepiej staram się być wtedy uprzedzająco grzeczna. To wkurza taką osobę najbardziej. Lub dzwonię do agencji. I nagle okazuje się, że muszę pilnie wyjechać do innej pracy. Problem z głowy.
– Sesję na Alasce przypłaciłaś chorobą?
Anja Rubik: Po tamtych zdjęciach na śniegu z psim zaprzęgiem chorowałam półtora miesiąca na zapalenie płuc. Ale miejsce było wspaniałe. Wielki namiot rozbity na środku zamarzniętego jeziora. Rano na śniegu widzieliśmy ślady łap wilków i niedźwiedzi. W pracy, niestety, często choruję. Zwłaszcza gdy kolekcje letnie fotografuje się zimą. Długo też walczyłam z zatokami. Dopiero niedawno je wyleczyłam. Nareszcie, bo nie mogłam przez to nurkować. Teraz wybieram się na Tahiti, żeby zejść pod wodę.
– Miałaś moment utraty wiary w to, co robisz?
Anja Rubik: Nigdy. Moje życie kręci się wokół mody. Jestem od niej uzależniona. Wszystko, co mam, wszystko, czego się nauczyłam, to dzięki modzie. Moim mistrzem jest Karl Lagerfeld. Praca z nim to zawsze wielkie przeżycie. Jest człowiekiem renesansu. Ma ogromną pamięć. Jest ironiczny, śmieszny, wyluzowany. Zawsze gdy z nim jestem, chcę zamienić się w gąbkę i wszystko od niego wchłonąć. Uwielbiam modę. I to, że mogę robić wiele różnych projektów. Sama projektuję. Na ten rok coś szykuję, ale jeszcze nie chcę mówić o szczegółach.
– A co ciekawego ostatnio robiłaś?
Anja Rubik: Okładkę japońskiego „Vogue’a” z Anną Dello Russo. Pamiętam, był piękny słoneczny dzień w Mediolanie, fantastyczna atmosfera. Anna jest pełna energii i kocha bawić się modą. Robiłam kampanię Karla Lagerfelda. Ogromną przyjemność sprawiła mi też kampania Giuseppe Zanottiego. To mój dobry znajomy. A z kampanią Kurta Geigera nie było łatwo. Zdjęcia robiliśmy w Londynie na dworze. Padał deszcz na zmianę z gradem. Ale mimo wszystko było gorąco, więc daliśmy radę.
– I wydałaś międzynarodowe pismo. „Magazyn 25”, który promowałaś w Cannes. A w środku dużo nagości.
Anja Rubik: Tak, bo bardzo mnie drażni dzisiejsze podejście do nagości i seksu. Albo jest strasznie pruderyjne, albo wulgarne. W Stanach to coś strasznego pokazać sutek. A magazyny dla mężczyzn są okropne. Te okropnie wielkie usta, piersi. Niesmaczne pozycje. Dlatego przez to pismo chciałam powrócić do erotyki, zmysłowości lat 60. i 70. zeszłego wieku. Wtedy podejście do seksu było łagodne i w jakiś sposób niewinne. W pierwszym moim numerze są same fotografki, wizja erotyki okiem kobiet. Oczywiście dużo mody.
– Jak to jest być naczelną?
Anja Rubik: Super. Wszystkiego się uczę. Najtrudniejszy był dla mnie list na początku numeru. Myślałam nad nim dwa tygodnie. A pisałam non stop dwa dni. Pismo jest lekko z przymrużeniem oka. I taki list chciałam napisać. Pomogło mi to, że w numerze też zamieszczam swoje nagie zdjęcie. Więc napisałam, że skoro rozebrałam tyle kobiet – na fotografiach i w wywiadach, to sama też się pokażę goła. Żeby było solidarnie.
– „25 Magazine” to Twoje ukochane dziecko. A kiedy prawdziwe? Podobno już jesteś gotowa?
Anja Rubik: W tej chwili nie mam czasu na dzieci. Ludzie pytają, czy mamy z Sashą jakieś plany powiększenia rodziny. Nie, żyjemy spontanicznie, z dnia na dzień. W naszym zawodzie trudno planować coś na dłużej. Ale kiedy poczujemy, że jest odpowiedni czas, dziecko się pojawi. I wtedy zrobimy to bez kalendarza w ręku.
Rozmawiał Roman Praszyński
Zdjęcia Iza Grzybowska/Move
Makijaż Georgi N. Sandev
Fryzury Kacper Raczkowski/D’vision Art
Konsultacje artystyczne Jola Czaja
Produkcja Ela Czaja