Reklama

Anita Sokołowska podjęła decyzję, że jej przygoda z „Przyjaciółkami” w tym roku się zakończy. Teraz będzie przyjaciółką... samej siebie.

Reklama

„Cóż, 10 letni syn i pragnienie bycia z nim, spędzania czasu, towarzyszenia mu w dorastaniu to chyba wystarczający powód”, powiedziała nam Anita.

Gwiazda pojawiła się na premierze najnowszego urządzenia do podgrzewania tytoniu i wyglądała naprawdę olśniewająco. „Tak, mam wreszcie czas dla siebie i bliskich”, zdradziła nam podczas rozmowy.

„Moja równowaga w życiu nadeszła w ciekawym momencie, gdy zaczęłam uprawiać wspinaczkę. To mi ogromnie dużo dało. Zaczęło się jakieś pięć lat temu. Góry uczą podejścia do świata i siebie oraz niesamowitej pokory. Pokazują nam wyraźnie, że nie musimy wejść na szczyt ani za pierwszym, ani za drugim razem. Jednocześnie, jeśli włożymy w to pracę, coraz dokładniej powtarzając odpowiednie ruchy i gesty, to ostatecznie znajdziemy się tam, gdzie chcemy” mówi Anita i dodaje, że treningi wspinaczkowe dały jej także poczucie luzu w życiu. Zaczęła przygodę z górami po 40-tce, trafiała do różnych grup, gdzie była… najgorsza. Piękna lekcja dla aktorki, która naturalnie... chce być perfekcyjna.

A.K.

„Na początku te porażki i trudy mnie deprymowały, ale z czasem nauczyłam się, że nie muszę być idealna, że sama droga i proces dochodzenia do czegoś jest najważniejszy. Zaczynasz pokonywać siebie i widzisz swoje ograniczenia. Jednocześnie wiesz, że to wszystko przejdzie”, uśmiecha się.

Anita wciąż pracuje na balansem między pracą a życiem. „To jest trudne, ale dlatego właśnie odeszłam z serialu Przyjaciółki. Byłam naprawdę zmęczona i żyłam w wiecznym pędzie. Nawet na wakacje nie mogłam jechać w czasie, kiedy były mi potrzebne. Oczywiście to był cudowny czas, za który jestem niezwykle wdzięczna. Dał mi radość i poczucie bezpieczeństwa. Przyszedł jednak moment, kiedy głęboko poczułam, że chcę spędzać więcej czasu z dziesięcioletnim dziś synem, chcę go wychować, pokazać mu świat. I nie w biegu, ale na spokojnie”, dodaje Anita i śmieje się, że wreszcie daje sobie przestrzeń na nicnierobienie.

„I nie mam o to do siebie żalu, a także nie zmuszam sama siebie do robienia rzeczy w jakimś celu. Odpoczywam, piję kawę, spotykam się z ludźmi, rozmawiam, czytam. Czytanie to teraz rozkosz, bo wcześniej byłam tak zmęczona, że zasypiałam po dwóch stronach. A teraz mam czas, by po prostu spędzać czas z książką”.

A.K.

Anita ma też czas, by pojawić się czasem na jakiejś imprezie technologicznej. Na tę ostatnią wybrała piękną kreację bydgoskiej projektantki Olgi Jahr.

„Poznałam ją lata temu, kiedy pracowałam w teatrze w Bydgoszczy. Miała swoje atelier przy jednej z najpiękniejszych, malutkich uliczek w tym mieście. Jest tam jedna kawiarnia, fryzjer, mała włoska knajpka i właśnie atelier Olgi. Polubiłyśmy się, wciąż obserwuję jej profil na Instagramie i często znajduję tam coś, co mi się bardzo podoba. Ta sukienka idealnie pasuje do małej czarnej torebki z najnowszej linii Deni Cler”, uśmiecha się Anita i dodaje, że nie jest szaleńczo zakochana w kreacjach, chętniej kolekcjonuje buty. I wcale nie szpilki, ale raczej codzienne i komfortowe. Jest przekonana, że buty totalnie budują stylizację.

Reklama

„Zawsze kiedy jestem zagranicą, zaglądam do lokalnych second handów i wynajduję różne smaczki, na przykład małe torebeczki, którym daję nowe życie”, dodaje. Emanuje spokojem i radością.

Reklama
Reklama
Reklama