Reklama

Zdecydowała się po raz trzeci zagrać w filmie o Bridget Jones. I gotowa jest kolejny raz przybrać na wadze, by uwiarygodnić postać zakompleksionej singielki z Londynu. „W następnej części pojawią się oczywiście Marc Darcy (Colin Firth) i Daniel Cleaver (Hugh Grant), a Bridget spodziewać się będzie dziecka z Danielem”, zdradza wytwórnia Working Title, która wyprodukowała dwa poprzednie filmy – „Dziennik Bridget Jones” i „Bridget Jones: w pogoni za rozumem”. To właśnie ta rola przyniosła Renée Zellweger światową sławę. Widzowie pokochali jej filmowe wcielenie – naiwną i nieporadną 30-latkę, której brakuje pewności siebie. Do tego stopnia, że wielu utożsamia bohaterkę komedii z aktorką. Choć Renée Zellweger przekonuje, że Bridget Jones nie jest jej alter ego i robi, co może, by się od niej odróżnić – chudnie, przefarbowuje włosy, jest jedno podobieństwo, któremu nie potrafi zaprzeczyć. Jej też, tak samo jak Bridget, brakuje szczęścia w miłości. „Renée Zellweger to najbardziej samotna gwiazda w Hollywood”, piszą dziennikarze.

Reklama

Pierwsza nieszczęśliwa miłość
Tych, którzy znają aktorkę nie tylko z ekranu, zachwyca jej entuzjazm do życia i nagłe wybuchy nieskrępowanego śmiechu. Ale choć umie rozśmieszyć innych do łez, jej samej nie zawsze jest wesoło. Jakby wisiało nad nią jakieś fatum. Pech zaczął ją prześladować już we wczesnej młodości, w Teksasie. Mając 18 lat, studiowała filologię angielską na uniwersytecie w Austin, chodziła też na zajęcia z teatru, a wieczorami dorabiała jako kelnerka w barze „Sugar”. Tam właśnie poznała swojego pierwszego chłopaka, Simsa Ellisona. Grał na basie w zespole Pariah. Po miesiącu zamieszkali razem i byli ze sobą bardzo szczęśliwi. Coś jednak zaczęło się między nimi psuć, gdy Zellweger skończyła 23 lata i zaczęła poważniej myśleć o karierze w Hollywood. Dostawała ciekawe propozycje i coraz częściej wyjeżdżała. Paradoksalnie, jej powodzenie przygnębiało Simsa. Nie potrafił się odnaleźć i cierpiał na depresję. To sprawiło, że po pięciu latach przeżytych razem zdecydowali się na rozstanie. Jakiś czas później, w 1995 roku, Sims zastrzelił się w swoim mieszkaniu. Żeby było jasne, nie z powodu Renée, a dlatego, że wytwórnia płytowa, z którą wiązał nadzieje, odmówiła nagrania jego płyty. Wstrząśnięta tym samobójstwem Zellweger przyjechała do rodzinnego miasteczka Katy w Teksasie, z którego oboje pochodzili, i długo opłakiwała byłego chłopaka. Do tej pory zresztą utrzymuje kontakty z mamą Simsa, Bonnie, która traktuje ją jak córkę.

Czy to właśnie ta pierwsza nieszczęśliwa miłość kładzie się cieniem na związki Renée z mężczyznami? Można tylko przypuszczać. Pewne jest natomiast, że od tamtej pory przejawia wyraźną słabość do muzyków.

Coś tu nie gra
Oto kilka przykładów. „Miłością życia” Zellweger był młodszy od niej o sześć lat Jack White z zespołu The White Stripes. Poznali się w czerwcu 2003 roku w Rumunii. Jack i jego zespół zagrali tam koncert dla ekipy pracującej na planie „Wzgórza nadziei” w reżyserii Anthony’ego Minghelli. Renée zagrała w nim drugoplanową rolę, za którą potem została nagrodzona Oscarem. Kiedy odbierała statuetkę, ona i gwiazdor rocka byli już parą. W trosce o jego wrażliwe ego aktorka starała się umniejszać swoje osiągnięcia. Za to jemu nie szczędziła pochwał: „Jest wyjątkowo utalentowany. Gdy słucham jego muzyki, łzy same napływają mi do oczu”, mówiła w wywiadach. „To zresztą nie tylko wielki kompozytor, ale i prawdziwy miłośnik filmu. Mało kto tak dobrze zna »Obywatela Kane’a«, jak on. Szczerze mówiąc czasem bywa zdegustowany moją niewiedzą”.

Po dwóch latach narzeczeństwa mieli się pobrać. Wyznaczyli nawet datę ślubu – Boże Narodzenie 2004 roku. Nieoczekiwanie na początku grudnia Jack oznajmił, że nie czuje się jeszcze gotowy do małżeństwa. Pół roku po rozstaniu z Renée ożenił się z 25-letnią modelką, Karen Elson, którą poznał zaledwie miesiąc wcześniej, gdy wystąpiła w wideoklipie do jego piosenki. Rockman i rudowłosa piękność wzięli egzotyczny ślub na rzece w Brazylii. Renée dowiedziała się o tym, jak wszyscy... z telewizji. A niedawno także i o tym, że państwo White świętowali narodziny swojego pierwszego dziecka.

Zawód miłosny Zellweger opłaciła głęboką depresją. „Niknie w oczach”, „uśmiecha się przez łzy”, martwili się przyjaciele, patrząc, jak mizernieje i pogrąża się w coraz gorszym stanie. Mówiła, że jest przemęczona, że ma wszystkiego dość. Nie chciała już grać w filmach i pokazywać się publicznie. Potem próbowała szukać dla siebie ratunku w nowej miłości. Zaczęła się spotykać z irlandzkim wokalistą, Damienem Rice’em. Aktorka i piosenkarz próbowali utrzymać swój związek w tajemnicy. Ale coraz częściej widywano ich razem w irlandzkich pubach. Żeby być bliżej ukochanego, Renée chciała nawet kupić dom w hrabstwie Galway. I na tym się skończyło. Potem znowu były samotność i depresja.

Aż w styczniu 2005 roku na imprezie poświęconej ofiarom tsunami Zellweger spotkała muzyka country, Kenny’ego Chesneya. Wszyscy byli zdumieni, gdy w maju okazało się, że wzięła z nim cichy ślub. Romantyczna ceremonia odbyła się na Wyspach Dziewiczych, o zachodzie słońca na plaży. Pan młody wystąpił w czarnym kowbojskim kapeluszu, pod którym ukrywał łysinę, ale Renée, wystrojonej w suknię od Caroliny Herrery, wcale to nie przeszkadzało. 36-letnia panna młoda nigdy wcześniej nie była zamężna, miała więc wrażenie, że spełnia się jej największe marzenie. W Kennym widziała same zalety. „Jak to cudownie spotkać wreszcie tego właściwego”, zwierzała się dziennikarzom. I pozowała do zdjęć, demonstrując ślubną obrączkę. Dziś miejsce na jej palcu jest puste.

O swoim małżeństwie, które trwało tylko 128 dni, mówi: „To był największy błąd w moim życiu”. W pozwie o anulowanie związku, jaki złożyła w sądzie, tłumaczyła, że muzyk ją „oszukał”. Chodziło o dziecko, którego aktorka bardzo pragnie. Podobno Kenny przed ślubem zapewniał, że chętnie zostanie ojcem, ale jako mąż natychmiast zmienił zdanie i nie chciał już więcej o tym słyszeć. Poza tym częściej niż w towarzystwie żony przebywał w barze z kolegami. Na scenie i poza nią w nieskrępowany sposób przyjmował hołdy swoich fanek. „Kobiety rzucały się na niego, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi”, żaliła się Renée. Poczuła się oszukana. A może to ona oszukiwała samą siebie? Może ten nagły, dziwny ślub był tylko odruchem rewanżu, reakcją na to, że White tak prędko związał się z inną? Niestety, czekała ją powtórka z rozrywki. Również Kenny Chesney, natychmiast po rozstaniu, pocieszył się nową miłością – do kolumbijskiej modelki Vane Millon. Jej wszyscy „byli” znaleźli sobie nowe dziewczyny, tylko Renée wciąż jest sama.

Kolacja we dwoje
Ale w życiu Zellweger pojawiali się nie tylko muzycy. O tym, że kocha ją aktor komediowy Jim Carrey, dowiedziała się z prasy. Ich związek zapowiadał się świetnie. Były oświadczyny, zaręczyny i pierścionek z diamentami za 200 tysięcy dolarów, zabrakło tylko happy endu. Mieli być „najzabawniejszą parą Hollywood”. Nie wyszło. Po niecałych dwóch latach rozstali się w 2000 roku. Dziś gwiazdor filmu „Maska” żyje szczęśliwie z nową miłością, Jenny McCarthy. Nie planuje ślubu, bo – jak mówi – nie musi nikomu udowadniać, że kocha i jest kochany. „Jenny jest dla mnie tak cenna, że nie ma na świecie diamentu godnego zdobić jej palec”, przekonuje.

Podczas gdy Jim Carrey obdarza nową ukochaną wymyślnymi komplementami, Renée coraz bardziej boi się samotności. I ucieka od niej na różne sposoby. Na przykład umawiając się na romantyczne kolacje ze sławnymi aktorami. Z George’em Clooneyem: „Jesteśmy tylko przyjaciółmi”, dementuje plotki o romansie. Z Lukiem Perrym, byłą gwiazdą serialu „Beverly Hills 90210”: „Patrzyli sobie w oczy i dotykali się kolanami”, relacjonują świadkowie ich spotkania w barze hotelu Tower. Z Bruce’em Willisem: „Wciśnięta w ciemny kąt restauracji Cut Renée siedziała samotnie nad szklanką wody mineralnej. Ten widok najwyraźniej zmiękczył serce filmowego twardziela. Przysiadł się i pozwolił, by wypłakała się na jego ramieniu. Pocieszał ją, a potem razem opuścili lokal”, donosiła kalifornijska prasa.

Widać, że Zellweger na przemian próbuje walczyć ze swoim losem albo się z nim godzić. „Nigdy nie będę cyniczna w miłości i chyba już na zawsze pozostanę niepoprawną romantyczką”, przekonuje. Ale największym pocieszeniem zawsze była dla niej praca. W Hollywood zasłynęła z ambicji i pracowitości. Do roli w musicalu „Chicago” nauczyła się tańczyć i śpiewać. Jako Bridget Jones opanowała londyński slang, co nie było łatwe dla Amerykanki z Teksasu. Co więcej, pochodzi z rodziny imigrantów. Jej tata, Emil Zellweger (inżynier), urodził się w Szwajcarii, mama Kjelfrid (pielęgniarka) jest Norweżką. Renée wzrusza się, kiedy mówi o rodzicach. „Są szczęśliwym małżeństwem od 45 lat”, podkreśla z dumą i dodaje, że zawsze będą dla niej niedoścignionym ideałem.

Z pewnością państwo Zellweger są równie dumni ze swojej sławnej córki. Zdobyła wiele prestiżowych nominacji i nagród. Niedawno dostała kolejną nominację do Złotych Globów – za film „Miss Potter”. Tym razem wcieliła się w autentyczną postać – brytyjską autorkę i ilustratorkę uwielbianych do dziś książek o zwierzętach. Renée znów musiała poćwiczyć swój angielski akcent, tym razem w staroświeckiej wersji, bo akcja filmu dzieje się w epoce wiktoriańskiej. Przez pół roku pracy nad rolą aktorka mówiła tak, jak Beatrix Potter. Także w prywatnym życiu, żeby nie wypaść z wprawy. „Praca jest dla mnie wszystkim”, zapewnia. „Ale coraz częściej czuję, że przyszedł czas na zmiany”.

Lepiej późno niż wcale
Trzydzieste siódme urodziny spędziła oczywiście w pracy, na planie filmowym. Czy czuje się staro? Nie! Tym bardziej, że przykład pani Potter podziałał na nią krzepiąco. Swoją wielką miłość, adwokata Williama Heelisa, Beatrix spotkała, będąc już po czterdziestce. On miał 42, ona 46 lat. Oświadczył się, a ona wyszła za niego, mimo sprzeciwu rodziców. Ślub odbył się w Kensington w 1913 roku. Byli bardzo szczęśliwą parą. To właśnie wtedy w życiu Beatrix zaczął się najbardziej twórczy okres. Z czasem jednak bardziej niż sztuce zaczęła poświęcać się prowadzeniu farmy ekologicznej. „Na co dzień nosiła proste stroje, kalosze zdejmowała tylko w niedzielę. Nie miała w sobie próżności ani snobizmu”, zachwyca się nią aktorka. „Myślę, że czuła się spełniona i niczego więcej nie potrzebowała”.

Reklama

Magda Rozmarynowska

Reklama
Reklama
Reklama
Loading...