"Czy ma ktoś numer do Sophie Marceau?” – to jeden z pierwszych komentarzy internautów po tym, jak potwierdziły się plotki o jej rozstaniu z Christopherem Lambertem. „Osobiście bardzo współczuję Marceau, ale może dobrze, że tak się stało. Nie pasowali do siebie”, pisał inny fan. Wszyscy też chcieli się dowiedzieć, jakie były powody tej decyzji. Z lakonicznego komunikatu, który do prasy wysłała agentka aktorki, wynika, że ich drogi się rozeszły. „Wspólnie zdecydowaliśmy, że zostaniemy przyjaciółmi. Wciąż łączy nas przyjaźń i wzajemny szacunek”, tłumaczyła Sophie.

Reklama

Już kilka miesięcy wcześniej sugerowała, że jej związek z Lambertem się zmienił. W wypowiedzi dla jednego z marcowych wydań „Paris Match” przyznała, że w ich relacji nie ma już takiej pasji, pożądania, jak siedem lat wcześniej, gdy zaczynali być razem. „Ogień się wypalił. Ale to nic złego. Naturalna kolej rzeczy”, przekonywała. Nawet w ostatnich wywiadach, których udzielała, promując swój najnowszy film „Pożądanie”, podkreślała, że jest szczęśliwa, mając takiego partnera jak Christopher. Opowiadała o wolności, którą sobie dają. I o tym, że dzięki niemu nie przeraża jej upływający czas. Czy w ten sposób próbowała jeszcze walczyć o tę miłość? A może było to podziękowanie za siedem lat spędzonych razem? W końcu, jak niedawno zauważyły francuskie media, ostatnie wspólne zdjęcia Marceau i Lamberta pochodzą z początku roku…

Już jej niosą suknię z welonem

Gwiazdor hitu „Nieśmiertelny” miał być tym jednym jedynym. Sama Sophie mówiła, że to jej pierwszy tak dojrzały związek. Poznali się w 2006 roku na planie filmu „Kobieta z Deauville”. Marceau nie tylko zagrała główną rolę kobiecą i współtworzyła scenariusz, ale też wyreżyserowała dramat. To ona chciała, żeby wystąpił w nim Lambert. „Po prostu czułam, że to musi być on”, mówiła w „Madame Figaro”. Media sugerowały, że romans połączył ich jeszcze podczas zdjęć. To jednak nie była prawda. Sophie na pierwszym miejscu stawiała rodzinę, po pracy od razu biegła do dzieci.

Lepiej poznali się, dopiero kiedy na planie „Kobiety z Deauville” padł ostatni klaps. Wtedy też paparazzi przyłapali ich na ulicach Paryża podczas czułych pocałunków. „Potrzebowałam oparcia, mężczyzny, na którym mogłabym polegać. Christopher daje mi takie poczucie bezpieczeństwa. Ale i wolność. Nie podcina mi skrzydeł”, zachwycała się ukochanym. Mimo że nie uznawała instytucji małżeństwa – to pozostałość po traumie spowodowanej rozwodem rodziców – dla Lamberta zmieniła zdanie. Według niepotwierdzonych informacji dwa lata temu wzięli ślub.

Zobacz także

Z czasem jednak to „cudownie nieprzewidywalne” życie z Christopherem, jak je nazywała, zaczęło jej ciążyć. Nie mieli jednego domu, tylko krążyli między Francją, Szwajcarią i USA. Sophie coraz ciężej też znosiła humory partnera. Lambert szybko zapalał się do nowych projektów i równie szybko się nimi nudził. Budował hotel w Hondurasie, by go potem sprzedać w surowym stanie i kupić winnicę w Kalifornii. Podobnie było z ludźmi. Potrafił wycofać się z interesu, w który inwestował wszystkie oszczędności, bo nie polubił jednego ze wspólników. Czyżby Marceau miała już tego dość?

Skarb narodowy

Rodacy emocjonują się jej życiem uczuciowym od ponad 30 lat. A kochają ją jeszcze dłużej. Sophie została gwiazdą w wieku 14 lat! Najpierw była słodką dziewczynką, ale z roku na rok stawała się coraz piękniejszą kobietą. I wtedy się zaczęło. U kobiet wzbudzała zazdrość, a mężczyźni tracili dla niej głowę. Według jednego z rankingów co trzeci mężczyzna, mieszkaniec Francji, chciał mieć z nią romans! Sophie zdawała sobie sprawę ze swego seksapilu. Gdy media zaczęły porównywać ją z Isabelle Adjani, szybko zareagowała. „Jestem młodsza, wyższa i mam piersi!”, mówiła.

Pierwszy „dorosły” związek stworzyła ze starszym od siebie o 26 lat Andrzejem Żuławskim. Zakochana, nie przejmowała się krytyką. A było naprawdę ostro. Polskiego reżysera we Francji nazywano między innymi „starym satyrem”. I były to jedne z najłagodniejszych określeń. Wszystko dlatego, że kiedy się poznali, Marceau miała tylko 17 lat. „Przy nim nauczyłam się, jak walczyć o siebie, o niezależność. To dzięki niemu stałam się świadomą siebie kobietą i aktorką”, wspominała w wywiadzie dla „Madame Figaro”. Żuławski kształtował ją, podsuwając odpowiednie lektury, namawiając do tworzenia. Sophie zaczęła rysować, malować. Napisała powieść dla dzieci, a później zdecydowała się też opowiedzieć o swoim życiu i tak powstała jej autobiografia „Kłamczucha”. Życie dzielili między Francję a Polskę, do której Marceau miała olbrzymi sentyment. Powtarzała też, że gdyby nie jej partner, długo grałaby naiwne nastolatki, takie jak Vic z „Prywatki”. To on rzucił ją na głęboką wodę. Jeszcze jako nastolatkę obsadzał Sophie w trudnych rolach w swoich filmach. Zagrała między innymi prostytutkę w „Narwanej miłości”. Jej fani nie mogli się pogodzić z tą drastyczną zmianą wizerunku. Tym bardziej że François Mitterrand mianował ją ambasadorką kultury. Jako „duma Francuzów” pojawiała się na oficjalnych spotkaniach z głowami państw.

W poszukiwaniu szczęścia

Aktorka w wieku 30 lat miała imponujący dorobek filmowy. I rocznego synka Vincenta z Żuławskim. Po roli w megahicie „Braveheart – Waleczne Serce”, u boku Mela Gibsona, upomniało się o nią Hollywood. Sophie jednak nie ciągnęło za ocean. Nie tylko ze względu na dziecko. Otwarcie mówiła, że gra w europejskich produkcjach daje jej dużo większą satysfakcję. Nawet udział w jednym z filmów o przygodach Jamesa Bonda, „Świat to za mało”, traktowała jako miły przerywnik, a nie bilet do Hollywood.

Żuławskiego porzuciła w 2001 roku dla producenta Jima Lemleya. Dlaczego? Tak reżyser po latach mówił o ich rozstaniu w VIVIE!: „Poznałem bardzo młodą osobę i nastąpiła wspaniała wymiana życia na wiedzę. Proces ucywilizowania dziewczyny, która jest z proletariatu. I to było cudowne, dydaktyczne, piękne. I trwało 17 lat. A potem nastąpił moment, w którym Sophie musiała powiedzieć swoje JA”.

Już rok później na świat przyszła Juliette, owoc romansu z Lemleyem. Zakochana Marceau znowu uwierzyła, że może odnaleźć szczęście w miłości. Przecież Jim miał wiele zalet. Był tylko o rok od niej starszy. Świetnie dogadywał się z jej synem. To jednak nie wystarczyło. Kiedy rozstali się po sześciu latach, żadne z nich nie chciało tego komentować. Ale znajomi aktorki szeptali, że przy spokojnym, statecznym Lemleyu bardzo się… nudziła. Brakowało jej pasji, erotycznego napięcia, które poczuła, gdy w jej życiu pojawił się Lambert.

Na zakręcie?

Do tej pory nie umiała żyć sama. Z jednego związku przeskakiwała w następny. Zatapiała się w nim. Kiedy była z Lambertem, dużo mówiła o wolności. Ale nigdy tak naprawdę jej nie zaznała. Mąż osaczał ją, zatruwał swoimi problemami. Uwielbiająca życie Sophie przestała się nim cieszyć. I najpewniej to był najważniejszy powód separacji. Czy Sophie ciężko przeżywa rozstanie? Na pewno tego po niej nie widać!

W maju zdobiła okładkę francuskiej edycji „Vogue’a”. Autorem sesji był legendarny fotograf Mario Testino, a Marceau, która niedługo będzie obchodziła 48. urodziny, wygląda na tych zdjęciach zjawiskowo. Zachwyca wspaniałą figurą. Od jakiegoś czasu regularnie ćwiczy i stosuje oczyszczające diety. Jest spełniona zawodowo. Wciąż dostaje mnóstwo propozycji i może liczyć na gaże w wysokości ponad miliona euro za film. Aktywnie działa w organizacjach, które sprzeciwiają się promocji sportów walki, i protestuje przeciwko bezsensownemu okrucieństwu wobec zwierząt. Pomaga też chorym dzieciom spełniać ich marzenia. Nie boi się publicznie zabrać głos w sprawach, które ją bulwersują. Kiedy na jaw wyszedł romans prezydenta Francji François Hollande’a z aktorką Julie Gayet, nazwała go palantem i tchórzem. A dzięki odpowiednim technikom medytacyjnym umie odciąć się od męczącego świata show-biznesu. Ta umiejętność przyda jej się szczególnie teraz. Po rozstaniu z Lambertem media i fani Sophie spekulują, że znowu „jest na życiowym zakręcie”. Na pewno? A może Sophie Marceau ma już kolejny plan na przyszłość… Nie tylko miłosną.

Reklama

Jakub Biskupski

Reklama
Reklama
Reklama