Przed nami świąteczny weekend, a to oznacza, że repertuar premier kinowych jest wyjątkowo ubogi i z kin płynie jasny sygnał: zostańcie w domu i świętujcie. Dlatego dzisiaj nietypowo i za jednym zamachem dwa słowa o wszystkich premierach filmowych weekendu. Czyli trzech powodach do tego, by w święta nie iść do kina. A po lekturze zapraszam do siebie.

Reklama

Powód numer 1:

Cuda z nieba [Miracles from Heaven]

Zobacz także

Trudno o lepszy okres na cuda niż Wielkanoc. Dlatego nie dziwi fakt, że w kinach od niedzieli będziemy mogli zobaczyć „Cuda z nieba”, ekranizację na podstawie powieści Christy Wilson Beam. Jej bohaterami są członkowie szczęśliwej rodziny, w której jedna z córek pewnego dnia zapada na nieuleczalną chorobę. I gdy wydaje się, że nie ma już żadnej pomocy, wtedy wydarza się tytułowy cud.

Książka Christy Beam (w filmie w rolę Christy wcieliła się Jennifer Garner) stała się bestsellerem na amerykańskim rynku wydawniczym. Film nie zapowiada się na hit, ale na pewno na ciepłą i wzruszającą historię, która podniesie na duchu i zapewni całą gamę wzruszeń. I którą spokojnie można kiedyś obejrzeć w domu.

Werdykt: Wzruszająco

Powód numer 2:

Obsesja zemsty [Tiempo sin aire]

Zmieniamy klimaty o 180 stopni i z cudów oraz pełnej miłości rodziny przenosimy się do świata innej matki – Marii, której córka zostaje zgwałcona przez żołnierzy w trakcie trwającej w Kolumbii wojny domowej. Gdyby tego było mało, Maria wcześniej traci męża, potem umiera jej córka, a syn cierpi na traumę spowodowaną wydarzeniami, których był świadkiem.

Zapowiada się zupełnie niewielkanocny film, który w tytule obiecuje zemstę matki na gwałcicielu jej córki. Trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś wybrał taką propozycję zamiast świętowania z najbliższymi, ale gdyby coś, to daję znać, że hiszpańska „Obsesja zemsty” pojawiła się właśnie w kinach.

Werdykt: Dla tych, którzy nie lubią świąt

Powód numer 3:

180 sekund [180 segundos]

Na koniec znowu zaglądamy do Kolumbii, gdzie grupa profesjonalnych złodziei szykuje się do napadu, który ma ustawić ich na resztę życia i przy okazji trwać jedynie tytułowe 180 sekund.

Typowa propozycja na weekend, w który mało kto wybierze się do kina. Trudno ocenić „180 sekund”, bo równie trudno znaleźć zwiastun tego filmu z polskimi napisami, ale z obrazków, które możecie zobaczyć poniżej w trailerze wynika, że historię napadu postarał się opowiedzieć jakiś niespełniony kolumbijski Quentin Tarantino. I raczej wyszło mu tu tak sobie, skoro film na polską premierę czekał aż cztery lata.

Werdykt: Za duże ryzyko

Reklama

Największa gwiazda filmowego weekendu kinowego, Jennifer Garner:

Reklama
Reklama
Reklama