Tej jesieni Tomasz Makowiecki powrócił na rynek z płytą "Moizm", który spotkał się z pozytywnym przyjęciem fanów i krytyków. Krążek promuje singiel "Holidays in Rome" z rewelacyjnym klipem. Zobacz: Makowiecki w nowym klipie chwali się klatą

Reklama

W ramach promocji nowego wydawnictwa wokalista udziela licznych wywiadów. Większość zadawanych Makowieckiemu pytań odnosi się do spraw zawodowych, jednak dziennikarze sprytnie przemycają w nich wątki prywatne. W rozmowie z PAP finalista pierwszej edycji "Idola" opowiedział o ojcostwie. Przypomnijmy, że wraz z Reni Jusis wychowuje 3-letniego syna Teofila i roczną córeczkę Gaję.

- Jak to jest być ojcem? Trudna rzecz. Ciągle się tego uczę. Cierpliwości. Odpowiedzialności. Kiedy zostaje się rodzicem, kończy się egoizm i myślenie tylko o sobie. Przewartościowuje się całe życie. No i faktycznie trudno jest pogodzić rodzicielstwo i pracę nad muzyką. Lubię być z dzieciakami, spędzać z nimi czas. Zwłaszcza teraz, kiedy są już trochę starsze i w miarę samodzielne.

Tomek zdementował również plotki, jakie pojawiły się w mediach na temat tego, że jego dzieci bawią się grzechotkami z ciecierzycy, które sam dla nich wykonał.

- Nie, to chyba jedna z przypisanych mi przez media umiejętności. Moje zabawki to raczej instrumenty.

W show-biznesie mało znanych ojców wypowiada się tak otwarcie o ojcostwie. Być może Makowiecki zapoczątkuje nowy trend.

Zobacz także
Reklama

Zobacz jak bardzo zmienili się finaliści "Idola" po 10 latach od udziału w programie:

Reklama
Reklama
Reklama