
Dziś, czyli 10 grudnia 2020 roku, obchodziłby swoje 75. urodziny. Marek Grechuta - wielki artysta, którego głosu po prostu nie da się zapomnieć zmarł w październiku 2006 roku. Przez lata zmagał się z poważną chorobą, która powodowała u niego stany depresyjne i wiele innych problemów zdrowotnych. Jednak to nie jedyny dramat w jego życiu. Wokalista przeżył również między innymi zaginięcie ukochanego syna.
Jak naprawdę wyglądało życie wielkiego artysty? Zobaczcie.
Zobacz także: Pożegnała męża, ostatnie lata życia spędziła samotnie. Życie Katarzyny Łaniewskiej było pełne dramatów
Dziś Marek Grechuta skończyłby 75 lat. Jak wyglądało jego życie?
"Dni, których nie znamy", "Nie dokazuj", "Będziesz moją panią" - to tylko niektóre wielkie utwory z repertuaru Marka Grechuty, które są doskonale znane nawet młodemu pokoleniu. Swoim głosem czarował, a na scenie był zawsze pełen klasy i elegancji. Wydał kilkanaście studyjnych płyt, zagrał tysiące koncertów i recitali. Był artystą jedynym w swoim rodzaju. I chociaż raczej zapamiętaliśmy go jako niezwykle poważnego wokalistę, to podobno prywatnie uwielbiał żartować i miał ogromne poczucie humoru.
Marek Grechuta jest uznawany za najważniejszego przedstawiciela polskiej poezji śpiewanej. Nikt tak jak on nie potrafił przekazywać emocji i treści utworu. I chociaż był prawdziwym królem polskiej estrady, to jednak jego życie prywatne wyglądało zupełnie inaczej, niż to na scenie, gdzie zdobywał laury.
Nie wszyscy wiedzieli, że muzyk zmagał się z poważną chorobą od wczesnych lat młodości. U Marka Grechuty ujawniło się zaburzenie afektywne dwubiegunowe. Choroba dała o sobie znać niedługo po rozstaniu z Haliną Marmurowską, ukochaną dziewczyną artysty. W walce z zaburzeniem pomagała mu jego żona Danuta - starała się organizować mu życie, jednak piosenkarz często miewał stany depresyjne, które uniemożliwiały mu normalne funkcjonowanie.
Niestety, zdarzało się, że jego stan zdrowia odbijał się także na jego karierze. Bywały momenty, w których Grechuta nagle przerywał próby, a nawet swoje koncerty. Niektórzy błędnie interpretowali to zachowanie piosenkarza i twierdzili, że nadużywa alkoholu. To jednak nie było prawdą, bowiem artysta był abstynentem. Wpływ na takie zachowanie miały między innymi silne leki, które musiał przyjmować.
Kiedy następował rzut trudno było z Markiem współpracować [...]. Niebywałą siłę dającą mu nadzieję powrotu do normalności czerpał od żony, zawsze mógł liczyć na jej pomoc. I tak naprawdę nikt poza Danusią nie wytrzymywał jego lęków, trudnych okresów - mówiła Magda Umer w książce Marty Sztokfisz "Chwile, których nie znamy. Opowieść o Marku Grechucie".
Stan zdrowia Marka Grechuty znaczenie pogorszył się w 1999 roku. To właśnie wtedy z dnia na dzień zaginął jego ukochany syn Łukasz. Nikt nie wiedział, co stało się z chłopakiem. Wokalista zdecydował się nawet wystąpić w programie "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie". Razem z żoną apelowali do syna, aby dał jakikolwiek znak życia.
Łukasz odnalazł się po 8 miesiącach od emisji programu. Jak się okazało, wyruszył na samotną pielgrzymkę.
Kontemplowałem świat życia duchowego i Bóg zawsze miał dla mnie bardzo duże znaczenie. To zresztą miało wpływ na moją wędrówkę w 1999 roku, która biegła szlakami pielgrzymów, takimi jak szlak Santiago de Compostela. Była to próba zrozumienia życia i dotarcia do Boga. [...] Podróżowałem samotnie, jak tysiące wędrujących po świecie pielgrzymów. Szedłem na piechotę. Pokonałem dystans, jakiego ludzie zwykle nie pokonują. Miałem ogromną determinację do pielgrzymowania. [...] To, że nie zadzwoniłem do domu, trudno prosto wytłumaczyć. Moje zachowanie może być odebrane jako dziwne, ale wtedy miałem taką potrzebę ducha. [...] Moja wędrówka trwała dwa lata. Zakończyłem ją w Rzymie. Byłem na mszy, którą odprawiał papież - mówił syn Marka Grechuty w wywiadzie dla Onetu.
Marek Grechuta wystąpił po raz ostatni w 2003 roku. Rok później pojawiła się jego pożegnalna płyta "Niezwykłe miejsca".
Ostatnie lata życia były dla artysty bardzo trudne. Grechuta już nie koncertował i praktycznie cały czas przebywał w domu. Choroba postępowała, a jego ulubionym zajęciem było oglądanie telewizji. Uwielbiał śledzić wydarzenia sportowe, a także serial "Plebania".
Jego choroba falowała, raz było lepiej, raz gorzej. Mąż był sumiennym pacjentem, wypełniał polecenia lekarza, brał wszystkie pastylki, mimo że miał problemy z przełykaniem. Walczył, wierzył, że będzie lepiej, że medycyna i modlitwy mu pomogą. W pewnym momencie mnie zapytał: "To ja jestem chory?". Tak długo już cierpiał, znikał, był bardzo chudy, a jakby do końca nie zdawał sobie z tego sprawy - mówiła w wywiadzie dla "Dobrego Tygodnia" żona Marka Grechuty.
Artysta trafił do szpitala 7 października 2006 roku, miał problemy z krążeniem. Niestety, dwa dni później zmarł.
Odjechał przytomny do szpitala, ale zaraz stracił świadomość, trafił na salę reanimacyjną. Żył jeszcze dwa dni. Lekarze prosili, żebym do niego mówiła. Siedziałam przy łóżku, szeptałam, a on poruszył oczami, tylko tyle... To było straszne - mówiła żona wokalisty.
Marek Grechuta zmarł w wieku 60 lat. Został pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie w Alei Zasłużonych.