
W grudniu zeszłego roku Karol Strasburger przeżył osobistą tragedię - walkę z nowotworem przegrała jego żona, z którą był blisko 30 lat. Aktor i prezenter szybko wrócił do pracy, choć nie potrafił ukryć zrozumiałego smutku. Nie zamierzał jednak odcinać się od rzeczywistości. Przypomnijmy: Przybity Strasburger pierwszy raz na salonach po śmierci żony
Teraz Strasburger zdecydował się na pierwszy wywiad po śmierci żony, w którym otwarcie mówi o swoich uczuciach i niepowetowanej stracie. W rozmowie z "Vivą" przyznaje, że do końca wierzył, że jego żona pokona chorobę, bo była kobietą jego życia. Zapewnia jednak, że jest człowiekiem, który nie żyje przeszłością, a pięknych chwil z ukochaną nikt mu nie zabierze.
Nie poddaję się sentymentom. Zawsze byłem człowiekiem, który żył tym,co się jeszcze wydarzy, a nie przeszłością. Z żona przeżyłem pięknych 30 lat, których nikt mi nie odbierze, ale to się skończyło, a trzeba żyć dalej (...) Uchodziłem za mężczyznę jednej kobiety, no tak. Ale to się skończyło z powodu spraw ostatecznych. Miałem wspaniałą kobietę mojego życia, która po prostu odeszła. Do końca nie wierzyłem, że tak się stanie. Zabiegałem o nią, chciałem ją zdobyć i zdobyłem - wyznaje.
Prowadzący "Familiadę" nie ukrywa, że żona była jego motywatorem i często pomagała mu w trudnych decyzjach, również zawodowych. Po jej odejściu została olbrzymia pustka.
Strasburger: Zawsze mnie pobudzała do większego wysiłku, namawiała, żebym zagrał coś szlachetniej. Chciała lepiej i więcej. Była wymagająca, a ja chciałem spełnić jej wymagania.
Viva!: I nagle został Pan bez azymutu?
Strasburger: Trochę tak, bo często namawiała mnie do różnych posunięć życiowych, wyjazdów, udziału w zawodach. Ja miałem wątpliwości, a ona ich nie miała. Ale też wiedziała, że może na mnie liczyć, że gdy naciśnie jeden guzik, to cała machina dalej pojedzie. Brak mi kogoś takiego, kto ten guzik naciśnie. Samemu trudno się zmobilizować. Mam rodzinę, mam bardzo wielu bliskich przyjaciół, w tym Małgosię, moją menedżerkę. Ale przyjaciele doradzają przez rozum, doświadczenie i sympatię, ale nie przez serce. Trzeba się jednak po tym wszystkim pozbierać. Tylko jak?
Nie wyklucza jednak, że w jego życiu pojawi się ktoś nowy, choć jak sam przyznaje, nie będzie to łatwe, bo poprzeczka jest ustawiona bardzo wysoko.
Fakt, że jedna osoba odchodzi, nie znaczy, że już w życiu nikogo przy nas nie będzie. Tyle tylko, że taka osoba musiałaby spełnić bardzo dużo warunków i wymagań. Ale życie samemu też jest ciężkie. Trudno jest zachować w tym wszystkim równowagę. Myślę, że wielu rzeczy musiałbym się nauczyć od początku. Ja postawiłem bardzo wysoko poprzeczkę. Razem ją postawiliśmy. Zdaję sobie sprawę z tego, jak trudno byłoby komuś ją pokonać - twierdzi w rozmowie z magazynem.
Cała rozmowa i sesja zdjęciowa z Karolem Strasburgerem w nowym numerze "Vivy!" - już w sprzedaży.
Zobacz: "Nagle człowiek zostaje sam"
Karol Strasburger i Marcelina Zawadzka na planie serialu: