James Arthur wygrał dziewiątą edycję "The X Factor" w Wielkiej Brytanii. Jego debiutancki singiel, wydany zaraz po programie sprzedał się w ponad 1.3 milionach kopii, stając się najlepiej sprzedającym singlem zwycięzcy formatu na całym świecie. Jego sława dotarła także do Polski, gdzie gościł kilka miesięcy temu przy okazji premiery płyty. Nie wszystkim jednak jego postać przypadła do gustu. Kora w jednym z odcinków "Must Be The Music" nazwała go ćwokiem, co mogło wiązać się z jego homofobicznymi poglądami za które został wyrzucony z wytwórni. Przypomnijmy: Kora nie lubi zwycięzcy X-Factor. Obraziła go na wizji

Reklama

Wokalista był jedną z gwiazd odbywającego się we Wrocławiu "Wromantic Music Festival", gdzie zagrał koncert w niedzielę. Dużo ciekawsze wydaje się jednak to, co działo się po imprezie. Muzyk na swoim profilu zamieścił bowiem fotografię na której widać ranę przy lewym oku i lekko opuchnięte wargi. Okazało się, że to efekt bójki do której doszło w jednym z wrocławskich lokali.

Polskie bójki w barach są najlepsze - napisał przy zdjęciu

Jego fani zareagowali natychmiast i zalali go lawiną pytań, domagając się szczegółów całego zajścia. James uspokoił ich, odpowiadając, że nic mu nie jest, a jego obrażenia to tylko kilka siniaków i zadrapań.

Nie martwcie się, nic mi nie jest. Czuję się świetnie, mam jedynie kilka siniaków i zadrapań. Chłopcy pozostaną chłopcami - dodał.

Wokalista nie wyjaśnił jednak, co było przyczyną bójki. Czyżby jego poglądy?

Zobacz: James Arthur w finale polskiego show

Zobacz także

Reklama

James Arthur w Polsce:

Reklama
Reklama
Reklama