PRZYZNAŁA, ŻE CHCIAŁA POPEŁNIĆ SAMOBÓJSTWO, kiedy dowiedziała się, że jej syn jest upośledzony. Gdy blisko pięć lat temu utytułowana snowboardzistka Jagna Marczułajtis (41) była w trzeciej ciąży, miała świadomość, że być może czeka ją wyzwanie opieki nad niepełnosprawnym dzieckiem.

Reklama

„Nie brałam pod uwagi terminacji tej ciąży, bo pokochałam to dziecko”, mówi.

Po porodzie synek wyglądał na zdrowego, ale po pięciu miesiącach Jagna zorientowała się, że coś jest nie tak, bo Andrzejek nawet nie próbował siedzieć.

Zobacz także: Wstrząsające wyznanie Jagny Marczułajtis: "Jak to zrobić, żeby się zabić razem z tym dzieckiem"

„Po rezonansie magnetycznym usłyszeliśmy wyrok: wada rozwojowa mózgu, szerokozakrętowość zwana pachygyrią. (...) To był cios. Tak się tym wszystkim załamałam, że miałam ogromną depresję. Całą zimę jeździłam z dzieckiem od lekarza do lekarza. Jeżdżąc, patrzyłam tylko, z jakiego mostu zjechać albo jak to zrobić, żeby się zabić razem z tym dzieckiem, żeby po prostu już nie cierpiał on i ja...”, opowiadała w „Super Expressie”.

Reklama

Dziś posłanka największy kryzys ma już za sobą. Zajęła się walką o prawa kobiet, które – jak ona – wychowują niepełnosprawne dzieci.

Reklama
Reklama
Reklama