


– Jesteś mężczyzną spełnionym? Hubert Urbański: Na takie pytanie zero-jedynkowe muszę odpowiedzieć – tak. Ale to nie jest stan ostateczny i permanentny, i że tak jest na przykład od 1 czerwca któregoś tam roku. Powoli strzałka się w tę stronę przesuwa. – Pamiętasz jeszcze smak niespełnienia? Hubert Urbański: Pamiętam ciągłe „bycie nie na miejscu”, niezadowolenie z siebie, że ciągle powinienem coś inaczej, ciągle pretensje do siebie. Że ja nie pasuję do świata, a świat nie pasuje do mnie. Teraz czuję się coraz bardziej pogodzony. – Nie masz w sobie żalu, w tyle głowy, że nie zostałeś wielkim aktorem? Hubert Urbański: Absolutnie! – W szkole aktorskiej nie poczułeś, że oto wkraczasz do jakiegoś magicznego świata? Hubert Urbański: Nie, trafiłem tam przez splot przypadków, nie było wizji wielkiego teatru i wielkiego aktorstwa. Naprawdę nie wiedziałem, co będę robić. – A nie poczułeś tej swego rodzaju megalomanii, która pozwala ludziom być artystami? Hubert Urbański: Zobaczyłem, że to tak działa, ale w sobie tego nie miałem. Miałem raczej bardzo duże poczucie obciachu, kiedy wychodziłem na scenę. Cenzurowałem się po każdym zdaniu, które mówiłem, w głowie. – W jakim sensie się cenzurowałeś? Hubert Urbański: Po scenie już w głowie miałem: o Jezu, jak zafałszowałem, ale spieprzyłem! Z takim ciągłym kontrolowaniem się i brakiem dystansu do siebie ciężko jest mieć jednocześnie „wiatr w żaglach”. – Wychodziłeś i były oklaski? Hubert Urbański: Były. – To powinno trochę ośmielić. Hubert Urbański: Nie, sukces, nawet pochwały wywoływały u mnie poczucie dobrze spełnionego obowiązku, ale nie euforii, a z kolei krytyka wywoływała u mnie potworny stan depresji. Nigdy sukces, oklaski albo pochwały nie...

Hubert Urbański , który ma poprowadzić telewizyjne show w TVP2, będzie miał pomocnika! Jak podaje „Fakt” producenci programu „The Voice” chcą, aby w tej roli wystąpił Tomasz Kammel . Z doniesień wynika, że Kammel miałby przeprowadzać za sceną krótkie rozmowy z występującymi uczestnikami. Tomasz Kammel z pewnością wolałby zająć miejsce Huberta Urbańskiego,ale lepsza taka propozycja niż żadna.
Potrafi budować napięcie nie tylko podczas gry o milion, przy włączonych kamerach i owacjach publiczności. Za kulisami również wykorzystuje tę umiejętność, jak wtedy, gdy dwa dni przed premierą VI edycji „Tańca z gwiazdami” okazało się, że Hubert Urbański nie będzie prowadził show. Pod eleganckimi garniturami, szarmanckim uśmiechem i poczuciem humoru kryje się tajemniczy i zamknięty w sobie człowiek. „Dziwny... Nie wiem, jaki jest naprawdę” – tak najczęściej wypowiadają się o Hubercie znajomi. Zgodnym chórem mówią również, że jak kot zawsze chodzi własnymi drogami, zarówno w pracy, jak i w życiu. Od pomarańczowych spodni po cygara Infantylny słonik na szyi, kolorowe, szerokie spodnie, skarpetki w kaczuszki i krótka kurteczka... Tak ubierającego się Huberta pamiętają jego współpracownicy z radiowych korytarzy. Urbański, zanim trafił na mały ekran, przez pięć lat był radiowcem (pracował m.in. w Radiu Zet, Radiu Kolor i Radiu TOK FM). Wtedy nie nosił garniturów, krawatów, chusteczek w butonierce ani eleganckich butów. W radiu przecież jego wygląd nie miał najmniejszego znaczenia. Za to jego sposób bycia na antenie słuchacze pokochali od razu. „Był błyskotliwy, bystry, inteligentny” – tak Urbańskiego wspomina Aneta Wrona, była szefowa programowa Radia Kolor, obecnie rzecznik prasowy TVP, która wtedy z nim pracowała. „Pamiętam również, że Hubert nie lubił Edyty Górniak i zawsze, kiedy musiał grać jej piosenki, miał opory i grymasił na antenie. Miło było słuchać pobudki w jego wykonaniu. Nie tylko z obowiązku” – dodaje Wrona. Inna koleżanka z pracy z tamtych czasów tak wspomina Huberta: „To typ kota. Zawsze trzymał się z boku. Nie integrował się z grupą. Wolał mieć jednego znajomego, z...