Reklama

Czarna seria na drodze. Nie milkną echa afery głośnego wypadku z Joanną L. w roli głównej. Gwiazda, mając aż 1,2 promila alkoholu w wydychanym powietrzu, spowodowała kolizję w drodze z Piaseczna do Warszawy. Aktorka trafiła do aresztu. Grozi jej nawet do 2 lat więzienia. Przypomnijmy: Status gwiazdy nie uchroni Joanny L. przed karą. Wiemy co grozi jej za jazdę po pijaku

Reklama

Na Facebooku żony Tomka Luberta, Ewy, pojawił się dziś przerażający wpis. Modelka informuje, że jadąc samochodem hamulce auta przestały nagle działać. Lubert ledwo co wyszła z tego cała. Postanowiliśmy dowiedzieć się nieco więcej szczegółów na temat tej dramatycznej historii. Brzmi to bardzo poważnie:

Jechałam 120 km/h na autostradzie i nagle hamulce przestały działać. Tylko dzięki temu, że myślałam, dałam radę to ogarnąć. Rozrusznik padł i wszystko nagle w samochodzie przestało działać. W ostatniej chwili hamulce zadziałały, ale ledwo. Poryczałam się ze strachu - mówi nam Ewa

Okazuje się, że fotomodelce nikt nie udzielił pomocy. Inni kierowcy myśleli, że jest piratem drogowym. Musiała czekać na przyjazd swojego męża. Jak opanowała sytuację?

W ostatniej sekundzie skręciłam na trawnik i wcisnęłam z całej siły do końca hamulec i nagle zaczął działać, ale w chwili jak powiedziałam: "Boże, błagam pomóż..." to w tej sekundzie zadziałało. Później Tomek przyjechał i pociągnęliśmy auto na lince. W ogóle ludzie na mnie zaczęli trąbić, bo myśleli, że tak pędzę, bo jestem piratem drogowy - zdradza Lubert

Ewa na szczęście jechała sama. Miała przeczucie, żeby syna zostawić u dziadków. Tuż po zdarzeniu była bardzo roztrzęsiona:

30 minut płakałam ze strachu. Najgorsza jest bezsilność, bo hamulec nie działa. Chciałam nawet bokiem wyskoczyć, ale byłam bardzo rozpędzona, wiec mówię: wyskoczę to na 100% się zabiję i zastanawiałam się co wybrać - zostać w aucie czy wyskoczyć - przekonuje żona muzyka

Brr.... Na szczęście wszystko zakończyło się happy endem.

Zobacz: Korwin o wypadku Joanny L.: 1,2 promila? Mam nadzieję, że...

Reklama

Wypadek Joanny L.:

Reklama
Reklama
Reklama