Reklama

Edyta Herbuś odkąd pojawiła się w show-biznesie robiła wokół siebie sporo zamieszania. "Taniec z gwiazdami" sprawił, że szybko stała się rozpoznawalna i bardzo popularna. Natomiast jej ostatni związek z Mariuszem Trelińskim, który niestety zakończył się kilka tygodni temu sprawił, że tancerka szybko awansowała do najwyższej ligi gwiazd. W najnowszym numerze magazyny "Viva!" Edyta opowiada o swojej drodze do sukcesu, która często była pod górkę.

Reklama

- Z przeszkodami radziłam sobie, jak potrafiłam najlepiej. Choć niektóre sytuacje kosztowały mnie sporo emocji. Niespodziewany atak jurorki za mój "brak jakiegokolwiek talentu i osobowości" w programie na żywo czy publiczne nazwanie mnie "lachonikiem" czy "tancereczką" to nie było najbardziej sprzyjające środowisko dla młodziutkiej wrażliwej dziewczyny, pełnej wiary w ludzi - wspomina Herbuś. Po pewnym czasie natomiast ilość przeczytanych lub zasłyszanych bredni na twój temat zaczyna działać jak szczepionka. Zdążyłam się już uodpornić - dodaje.

W wywiadzie tancerka żartuje również, że show-biznes bardzo ją polubił i dzięki temu stała się jego "nadworną ulubienicą".

- Ja mam wrażenie, że to była miłość od pierwszego wejrzenia. Stałam się jego "nadworną ulubienicą". Nie raz słyszałam, że trzeba mi utrzeć nosa, bo sobie za dużo wyobrażam i wiele rzeczy za lekko mi przychodzi. Myślę sobie wówczas: "A to ci dopiero heca!" - wyznała Edyta.

Reklama

Przeglądając zdjęcia z kronik towarzyskich widać, że Edyta Herbuś dobrze odnajduje się w show-biznesie, gdyż pojawia się wyłącznie na najważniejszych wydarzeniach. Miejmy nadzieję, że bycie singlem nie uderzy gwieździe do głowy i zamiast ciągle imprezować, weźmie się za swoją dalszą karierę.

Reklama
Reklama
Reklama