
"Dziewczyny z Dubaju" od wielu miesięcy budziły ogromne emocje i szybko zostały okrzyknięte najbardziej wyczekiwanym filmem roku. Za obrazem przedstawiającym jeden z najgłośniejszych skandali ostatnich lat - aferę dubajską - stały trzy znane nazwiska: Doda i Emil Stępień, którzy odpowiadali za produkcję filmu oraz Maria Sadowska, która go reżyserowała. Ku zaskoczeniu internautów w poniedziałek 4 października Doda opublikowała nagranie, w którym razem z Marią Sadowską zdradziły, że dokończenie prac nad "Dziewczynami z Dubaju" zostało im uniemożliwione.
Ja jako producent kreatywny, w obecnej sytuacji, niestety muszę stwierdzić, że nie biorę odpowiedzialności za ten materiał. I Maria również. Zostało nam uniemożliwione dokończenie pracy nad tym filmem.
Głos w sprawie zabrał Emil Stępień, który w mocnym oświadczeniu odpowiedział swojej byłej partnerce. Jednak afera wokół "Dziewczyn z Dubaju" wcale nie gaśnie. Teraz Doda zorganizowała specjalną konferencję prasową.
Afera wokół "Dziewczyn z Dubaju"
Kiedy Doda zdradziła dokładną datę premiery "Dziewczyn z Dubaju", fani kina, jak i artystki, nie kryli swojego szczęścia. Sensacyjny dramat inspirowany wydarzeniami zawartymi w książce Piotra Krysiaka wzbudzał zainteresowanie, odkąd tylko internauci dowiedzieli się, że na planie filmu padł pierwszy klaps. Jednak w poniedziałek okazało się, że Doda i Maria Sadowska nie biorą odpowiedzialności za film!
Jest 11:30, byłyśmy umówiony, na ostateczny montaż naszego filmu, który jest za długi, bo trwa 2:20 i od wielu miesięcy próbujemy umówić się na ten skrót. Zostało nam to uniemożliwiane i dziś po raz kolejny zamknięto przed nami drzwi. Przed filmem, którego jestem producentem kreatywnym, a który Maria wyreżyserowała - mówiła na swoim InstaStory piosenkarka.
Zarówno Doda, jak i Maria Sadowska nie kryły, że są załamane i zrozpaczone całą sytuacją. Obie artystki zapowiedziały nawet, że nie stawią się na premierze filmu. Po głośnych relacjach na Instagramie, które natychmiast obiegły portale internetowe, głos w sprawie zabrał Emil Stępień, który w mocnym oświadczeniu odpowiedział swojej byłej partnerce. Jednak afera wokół "Dziewczyn z Dubaju" wcale nie gaśnie. Doda zorganizowała konferencję prasową na swoim Instagramie, podczas której zdradziła szczegóły. Doda opowiedziała między innymi o zastraszających wiadomościach, jakie Emil Stępień wysyłał do mamy piosenkarki.
Ani Maria Sadowska nie podołała temu filmowi, jak i poprzedniej "Sztuce kochania o Michalinie Wisłockiej", ani p. Dorota Rabczewska nie jest tak zdolna, jak się próbuje lansować. Przestańcie Państwo ślepo prowadzić się tanim medialnym zagrywkom celebrytów - czytamy w oświadczeniu dla Plejady.pl
Zobacz także: Czy film "Dziewczyny z Dubaju" może zniszczyć komuś karierę? "Ten film jest przestrogą"
Następie producent filmowy w mocnych słowach skomentował sytuację dotyczącą nagrań Dody i Marii Sadowskiej i afery wokół "Dziewczyn z Dubaju" dla serwisu Plotek.pl
Film jest już ukończony i zabezpieczony do dystrybucji w Polsce i poza jej granicami. Panie mogą bawić się w film, ale nie za pieniądze moje, jak i moich inwestorów. Maria Sadowska powinno skupić się na mniej wymagających filmach, a pani Rabczewska być wdzięczna, że na moich produkcjach przedłuża swoje medialne życie. Film jestem produktem biznesowym. Jak panie chcą się bawić, niech idą do Smyka - stwierdził.
Teraz po wydaniu oświadczenia przez menagment Dody, w którym czytamy, że artystka została oszukana i wykorzystana, piosenkarka postanowiła po raz kolejny wypowiedzieć się na temat kontrowersji wokół filmu i zorganizowała konferencje prasową na swoim Instagramie.
Zobacz także: Doda pokazała, jak znosi trudny okres po aferze wokół "Dziewczyn z Dubaju"! Ma ogromne wsparcie
Doda o aferze wokół "Dziewczyn z Dubaju"
Doda zapowiedziała, że dzisiejsza konferencja jest publikowana bardziej w stronę mediów i dziennikarzy, a także podziękowała fanom za wsparcie, które ci okazali jej w tak trudnej dla niej sytuacji. Na wstępnie Doda podkreśliła, że jest jej bardzo przykro, że wyszła taka sytuacja i dodała, że niebawem będziemy świadkami kroków, jakie podejmie w sprawie filmu "Dziewczyny z Dubaju".
Będą to kroki bardzo konkretne i bardzo stanowcze, mogą się wydać dla was brutalne, ale jedyne, by dobro filmu było obronione. Dobro filmu jest dla mnie priorytetem. Jest mi bardzo wstyd. Jest mi bardzo przykro, że kłótnie producentów zostały wywleczone do tabloidów. Moje ego jest schowane do kieszeni. Jest na ostatnim miejscu. Ten film jest dla mnie najważniejszy. Jest mi wstyd. Bardzo przepraszam, wszystkich aktorów, całą ekipę, reżyserkę. Kajam się wszystkim, że są świadkami tej sytuacji i chcąc nie chcąc są świadkami tej sytuacji - zaczęła Doda.
Doda podkreśliła, że nagłośniła całą sytuację dla dobra filmu i przez długi czas próbowała wszystko zachować tylko dla siebie, jednak przypłaciła to własnym zdrowiem. Artystka przestawiła jeszcze raz całą sytuację dotyczącą final cuta "Dziewczyn z Dubaju" i powodów skrócenia filmu oraz sytuacji, w której razem z Marią Sadowską nie zostały wpuszczone na umówione spotkanie.
Zostało złamane prawo. Nielegalnie zostałam niewpuszczona i materiały, które należą również do mnie, zostały mi nieumożliwione do skrócenia bezprawnie, dlatego jeżeli sytuacja będzie miała miała miejsce kolejnym razem, będę zmuszona interweniować z policją.
Doda o konflikcie z Emilem Stępniem. "Wysyła zastraszające maile do mojej mamy"
Doda przyznała, że nie ma zamiaru blokować filmu i powstrzymywać jego premiery.
Mogłabym zablokować film w tej minucie, bo mam do tego święte prawo, ale po co? Szkoda pracy aktorów, szkoda pracy wszystkich ludzi. Szkoda fanów, widzek, misji filmu. Tak jak powiedziałam, moje ego jest schowane do kieszeni. Nie dopuszczę do tego, by takie animozje i taki sytuacje odbiły się na filmie.
Doda podkreśliła, że prawnicy interweniują już od soboty, a z Emilem Stępniem nie ma kontaktu. Artystka wyznała również, że maile z porażającą treścią dostaje od jej byłego partnera jej mama:
Nie mam kontaktu z Emilem od wielu wielu miesięcy. Jest nieuchwytny. Nie pojawia się na sprawach dotyczących naszego rozwodu. Jedyny kontakt jaki mam, to mailowy, gdzie wysyła zastraszające maile do mojej mamy. Został poinformowany, że sprawa zostanie zgłoszona o stalking i zastraszanie, w odpowiedzi usłyszałam, że nie ma nic do stracenia. Nie rozmawiam z Emilem osobiście, mam to zabronione przez lekarza od wielu miesięcy.
Doda wyznała, że ona i Emil Stępień mieli jasno podzielony podział ról i miała zajmować się jedynie kwestiami artystycznymi, a po tym, jak wyszła za niego za mąż, nie przypuszczała, że kiedykolwiek mógłby chcieć dla niej źle. Jednak dziś, z perspektywy czasu, przyznaje, że mógł sprzedać jej udziały.
Nie wiem czemu miałabym zakładać, że on chce dla mnie źle. On nie wtrącał się w to, co działo się na planie zdjęciowym. Na planie zdjęciowym był dwa razy, na montażu filmu nigdy. Tak samo jak ja nie wtrącam się w finanse. Przez 20 lat pracy na scenie nigdy nie oszukałam nikogo na pieniądze. Nie wyobrażam sobie sytuacji takiej, jaką mi się zarzuca. Podpisywałam wszystkie dokumenty, które mi podsunął pod nos. Więc teoretycznie mogłam mu podpisać coś i zrzec się swoich praw. Właśnie to sprawdzają teraz moi prawnicy.
Doda odpowiada na oświadczenie Emila Stępnia
Doda odniosła się również do oświadczenia Emila Stępnia dla portalu Plejada, w którym uznał, że Doda nie ma talentu, a Maria Sadowska jest słabą reżyserką. Artystka przyznała, że po małżeństwie z mężczyzną, dziś jego ostre słowa w kierunku jej nie robią na niej wrażenia:
Powiem tak, nie powinien w ogóle tak mężczyzna powiedzieć do kobiet, a producent nie powinien odnosić się tak do swojego pracownika i partnera. Jest mi bardzo szkoda Marii. Trzymamy się wszyscy razem, jesteśmy z siebie dumni. Jeżeli chodzi o obrażanie mnie, nie robi to na mnie wrażenia. Z jakiegoś powodu uciekłam z domu dwa lata temu. Nie mieszkamy ze sobą od wielu, wielu miesięcy. Emil naprawdę, dał mi taką szkołę życia, że takie słowa nie robią na mnie wrażenia. "Nikt cię tutaj nie chce, jesteś tu tylko dzięki mnie, nie jesteś godna, ale masz" - takie słowa potrafił mi powiedzieć.
Doda wyznała, że takie sytuacje odbiły się w jej przypadku między innymi atakami paniki, najgorszymi myślami, które jak sama przyznała prawie przypłaciła życiem. Artystka skomentowała również zachowanie swojego byłego partnera:
Mam wrażenie, że Emil się pogubił i chce pokazać teraz swoją wyższość, swoją kontrolę, ego, władzę. Ale dla dobra filmu powinien zrobić wszystko, żebyśmy my z Marią pojawiły się na tym montażu.
Podczas konferencji na Instagramie Doda została zapytana również, czy w obliczu tych wszystkich sytuacji nie boi się o bezpieczeństwo swoje i swoich bliskich. Z ust piosenkarki padły wówczas bardzo mocne słowa:
Nie dam się już zastraszać. STOP. Nawet mailami do mojej matki. Rok temu może być się dała, ale nie teraz. Być może na premierze mnie nie będzie, bo ja nie potrzebuję się chełpić w takich emocjach. Nie potrzebuje skandalu. Niech Emil sam stoi na scenie i zbiera brawa. Ja z Emilem na jednej scenie nie stanę. Nie wyobrażam sobie czegoś takiego.
Artystka wyznała również, że wierzy, że czuwa nad nią jej babcia, dla której specjalnie przyśpieszyła ślub z Emilem Stępniem i której Emil Stępień złożył pewną obietnicę:
Myślę, że moja babcia bardzo nade mną czuwa i jeżeli Emil mnie słucha, a wiem, że mnie słucha - to dał jej obietnice na łożu śmierci. Więc na jego miejscu bym nie zasypiała, oj nie zasypiałabym bo będzie moczenie w nocy. Moja babcia potrafi nastraszyć.
Doda podkreśliła również, że dostaje ogrom wsparcia od fanów, wielu mediów, ekipy filmowej i aktorów, i także również ze względu na nich zrobi wszystko, by dokończyć film i by "Dziewczyny z Dubaju" ujrzały światło dzienne.
Aktorzy dają mi dużo wsparcia. Wiem, że ten film będzie wspaniały, będzie trampoliną dla wielu aktorów i życzę im tego, naprawdę z całego serca im tego życzę. Dziękuję im, że są przy mnie. Mówią mi, żebym się nie poddawała, żeby walczyła o swoje dziecko.
Doda przyznała również, że jest pewna, że wielu osobom ze świata show-biznesu jest na rękę jej konflikt z Emilem Stępniem, a także to, że film i jej sukces nie ujrzy światła dziennego. Podkreśliła również, że będzie na bieżąco dawać znać na swoim Instagramie jaka jest sytuacja z filmem, a po "Dziewczynach z Dubaju" odchodzi ze spółki i niestety musi zakończyć rozpoczętą współpracę nad innymi projektami. Doda podkreśliła również, że choć ta sytuacja jest bardzo przygnębiająca, fakt, że w końcu wyrzuciła to z siebie sprawiło, że cieszy się życiem na nowo, czuje się wolna, silna i nie może doczekać się przyszłego roku oraz momentu, w którym pokaże swoim fanom kolejne niespodzianki, jakie dla nich przygotowała!