Nie jest łatwo znaleźć odpowiednie słowa pocieszenia, które przyniosą ulgę cierpiącej osobie. Czasem jednak nie są one wcale potrzebne, ponieważ wystarczy sama obecność i gotowość do wysłuchania.

Reklama

Czy muszę wiedzieć co się stało, żeby kogoś pocieszyć?

Zależy, ale generalnie nie. Zdarza się, że widzimy przyjaciela lub przyjaciółkę wyraźnie zmartwionych – nie trzeba się bać zaczynania tematu bez wcześniejszego researchu. Zwykłe „mam wrażenie, że coś cię gryzie. Chcesz o tym pogadać?” jest jak najbardziej wskazane. Pocieszanie w końcu nie jest egzaminem z wiedzy na temat danego problemu – to kontakt z drugą osobą, który ma przynieść ulgę. A to może dać po prostu wyrzucenie z siebie swoich emocji.

Po co mam pytać, jak się czuje – przecież nie może czuć się inaczej!

Błąd. Jesteśmy o wiele bardziej skomplikowani, niż nam się wydaje. Rozstanie dla jednej osoby może być dramatem, a dla drugiej otwarciem nowych perspektyw. Albo może być i jednym, i drugim. Osoby, których bliscy zmarli po długiej walce z chorobą często czują nie tylko smutek, ale także i pewną ulgę, ponieważ bliska osoba już nie cierpi. Dlatego też czasami nie trzeba specjalnych słów pocieszenia, a wystarczy pytanie „jak się z tym czujesz”.

Co konkretnie mam powiedzieć, żeby kogoś pocieszyć?

To, co mówisz jest mniej istotne niż to, jak to robisz. To chwila, kiedy druga osoba odkryje przed tobą kawałek siebie. Nie zaprzątaj więc sobie teraz głowy telefonem, gazetą, innymi ludźmi. Wiadomo, że najbardziej komfortowo byłoby usiąść w osobnym pomieszczeniu, ale nie zawsze można sobie na to pozwolić. Natomiast możliwe jest znalezienie mniej ruchliwego miejsca lub choćby podkreślanie mową ciała, że w tej chwili słyszysz i widzisz tylko drugą osobę.

Zobacz także

Jednak mimo to, że gesty są ważniejsze od słów pocieszenia, istnieją pewne frazesy, których lepiej unikać, ponieważ na pewno nie przyniosą oczekiwanych efektów, a za to mogą wywołać przeciwną reakcję. Nie mów „weź się w garść”, „nie przejmuj się”, „uśmiechnij się”, „będzie dobrze”, „daj spokój, to nic takiego” – to marne słowa pocieszenia, które prędzej zirytują. Po zerwaniu czasami mówi się, że „tego kwiata jest pół świata” – no dobrze, ale ta osoba w tej chwili myśli tylko o konkretnym kwiatku, a nie o łąkach czy szklarniach. Nie każdemu pomoże też z pozoru empatyczne „wiem, co teraz czujesz”, bo… nie wiesz i wiedzieć nie możesz. Nawet jeśli masz podobne doświadczenia, to nie identyczne.

Jak zakończyć rozmowę?

Jeśli czujesz intuicyjnie, że nie można po prostu wstać i powiedzieć „to ja lecę, cześć!”, masz rację. Jak się w takim razie zachować? Powiedz szczerze, co czujesz – że czujesz bezsilność, że nie wiesz, jak pomóc, że bardzo chcesz wesprzeć, ale nie umiesz tego wyrazić słowami. I że druga osoba może na tobie polegać, jeśli tylko tego potrzebuje. Możesz zaproponować konkretne rzeczy, które możesz dla niej zrobić – wpaść wieczorem z butelką wina i niezdrowym jedzeniem, pożyczyć notatki czy polecić dobrego terapeutę. Oczywiście to zależy od osoby, jej stanu i przyczyny – co innego zaproponujesz, koledze, który zawalił sesję, przyjaciółce, która zerwała z chłopakiem, a co innego osobie, która straciła bliskich.

Pamiętaj, żeby proponować rzeczy, które naprawdę możesz i chcesz zrobić. Rzucanie słów na wiatr w każdej sytuacji jest nieeleganckie, ale w takiej – już wybitnie.

Co jakiś czas odezwij się do bliskiej osoby. Często mamy problem z tym, żeby poprosić kogoś o pomoc. Zadzwoń więc pierwsza i pokaż, że jesteś dostępna i mówiłaś poważnie o oferowanej pomocy. To bardzo ważne.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama