W Dniu Kobiet spotkania z przyjaciółkami i organizowanie babskich wieczorów filmowych powinno stać się nieoficjalną tradycją. Wspólne spędzanie czasu 8 marca, kiedy w wazonach pysznią się okazałe bukiety, pozwala odkryć prawdę znaną od pokoleń – siła kobiet tkwi w żeńskiej solidarności.

Reklama

Co roku w Dniu Kobiet z ciekawymi propozycjami wychodzą kina. Paniom przysługują tańsze lub darmowe bilety, a repertuar jest dostosowany do żeńskiej publiczności.

Filmy retro o kobietach

Babski wieczór to idealna okazja, by sięgnąć po klasyki i napawać się wdziękiem stylowych, zawsze uśmiechniętych kobiet, które w latach 50. i 60. podbiły Hollywood. Dwie wybitne osobowości sceniczne – Marilyn Monroe i Jane Russell – można oglądać w ponadczasowym musicalu „Mężczyźni wolą blondynki” (1953). Główne bohaterki są jak przeciwstawne żywioły – jedna roztrzepana, frywolna i rozkochana w bogactwie, druga opanowana, o ciętym języku i silnym charakterze. Lorelei i Dorothy czarują olśniewającym wyglądem, widowiskowym tańcem oraz niezapomnianymi wykonaniami piosenek. Wystarczy raz obejrzeć ten kultowy film dla kobiet, by przekonać się, że „Diamonds Are a Girl's Best Friend”. Po takim preludium niedosyt jest gwarantowany, więc warto od razu wybrać drugi babski film w stylu retro, najlepiej z przesłodką Audrey Hepburn, która raz wciela się w ekskluzywną call girl Holly Golightly, a innym razem w rozpieszczoną księżniczkę spędzającą wakacje w gorącym słońcu Italii.

Filmy o kobietach sukcesu

W święto 8 marca na chwilę uwagi zasługują kobiety, które zmieniły bieg historii. Niewątpliwie zalicza się do nich nasza rodaczka Maria Curie-Skłodowska – pierwsza (i dwukrotna!) zdobywczyni Nagrody Nobla, do 1903 roku wręczanej wyłącznie mężczyznom. Historię jej życia przedstawia nowy film biograficzny z Karoliną Gruszką w roli głównej. To pozycja obowiązkowa na babski wieczór – jest w niej wszystko, czego potrzeba, by po seansie nabrać wiatru w żagle. Bohaterka pnie się po drabinie sukcesu, pokonując kolejne przeszkody na drodze do dokonania przełomowego odkrycia. Nauka jest tu jednak tylko pretekstem do ukazania Skłodowskiej od strony prywatnej – na pierwszy plan wybija się temat zakazanego romansu, przez który paryscy akademicy uznali uczoną za gorszycielkę. Kto będzie chciał pozostać w klimacie, po biografii noblistki może zaproponować przyjaciółkom wspólne oglądanie „Sztuki kochania”. Co prawda Michalina Wisłocka nie zdobyła międzynarodowego wyróżnienia, ale bez dwóch zdań zasługuje na tytuł bohaterki wszystkich Polek. To od niej nasze babki i mamy dowiadywały się, czym jest seksualność.

Zobacz także

Babskie filmy komediowe

Kobiety, o których świat nigdy nie zapomni, i nie zapomni o nich także kino, można byłoby wyliczać w nieskończoność: Jackie Kennedy, Margaret Thatcher, księżna Diana, Coco Chanel, Edith Piaf… Filmy przybliżające ich losy nie są jednak lekkimi historiami, pozwalającymi na relaks z miską popcornu. Luźnej atmosferze babskiego wieczoru sprzyjają komedie. Kobiece bohaterki tego gatunku, jak Bridget Jones i Elle Woods z „Legalnej blondynki”, od lat goszczą na ekranach podczas domowych seansów. Niejedna z nas widzi w ich perypetiach odbicie własnych niefortunnych przygód. Od razu cieplej na sercu robi się też dzięki Amelii Poulain, która jest kobietą absolutnie wyjątkową – epatującą dziecięcą radością, skłonną do płatania figli, gotową do uszczęśliwienia wszystkich wokół prostymi i rozbrajająco szczerymi gestami. Audrey Tautou w tej roli zachwyca, podobnie jak kojąca duszę muzyka Yanna Tiersena.

Reklama

Filmy romantyczne dla kobiet

W Dzień Kobiet można sobie pozwolić na małe guilty pleasure, czyli rasowe love story. By jednak poziom cukru nie przekroczył tolerowanego poziomu, warto rozejrzeć się za czymś bardziej ambitnym niż kolejna odsłona przekomarzanek między Anastasią a Christianem, a w zasadzie już państwem Greyami. Tu znów z pomocą przychodzi kino francuskie i uderzająca w najsubtelniejsze struny „Delikatność”. Na pozór historia nie odbiega od innych – poharatana przez życie bohaterka w najmniej oczekiwanym momencie spotyka na swojej drodze mężczyznę, w którym powoli – i wbrew własnej woli – się zakochuje. Jej wybranek nie przypomina jednak typowego amanta. Jest niezdarny, nieobyty i brzydki, ale urzeka czymś, co na pierwszy rzut oka niewidoczne. A skoro już mowa o przełamywaniu stereotypów, to może love story bez happy endu? Udany eksperyment ma na koncie amerykański reżyser Marc Webb, który w swoim najlepszej produkcji „500 dni miłości” odwraca wszelkie możliwe role do góry nogami. To ten rodzaj babskiego filmu, który wiele widzek skłania do utożsamienia się z męskim, a nie żeńskim charakterem.

Reklama
Reklama
Reklama