Na temat ich romansu plotkowało się już latem zeszłego roku. Kiedy Marina Łuczenko i Wojciech Szczęsny oficjalnie potwierdzili, że są parą, ich fani byli zachwyceni, a media, również zagraniczne, mocno się im przyglądają. Artystka, która od jakiegoś czasu poświęca czas tylko swojemu chłopakowi, przez co coraz mniej bywa w naszym kraju, może uważać się za szczęściarę. Piłkarz zdaje się być partnerem idealnym.

Reklama

Zobacz: Marina przyleciała ze Szczęsnym do Polski. Pochwaliła się nową fryzurą

Jest sławny, utalentowany, nieprzyzwoicie bogaty. Jako bramkarz Arsenalu Londyn zarabia ponad 100 tysięcy funtów tygodniowo, czyli ponad pół miliona złotych. Czy tak wielkie pieniądze wpłynęły za zachowanie sportowca? W wywiadzie dla "Faktu" mówi o tym, co sądzi o swoich zarobkach oraz stanowczo zaprzecza jakoby miała mu odbić tzw. sodówka:

Arsenal nie chciał przepłacić, ja chciałem tyle, ile uważałem, że jestem wart. Spotkaliśmy się w miejscu, w którym ja byłem zadowolony, a klub było stać, żeby zapłacić. Gdyby miała mi odbić, to dawno by się to stało. Nie piję, nie jestem hazardzistą. Stać mnie na więcej niż przeciętnego człowieka. Mam dom, samochody, ale nie szastam kasą na lewo i prawo - mówi Szczęsny.

Marina chyba powinna być zadowolona z takiej postawy partnera, który lubi ją obsypywać drogimi prezentami. (zobacz: Szczęsny spełnił wielkie marzenie Mariny. Zabrał ukochaną na...)

Nam pozostaje życzyć szczęścia!

Zobacz także

Reklama

Marina w wywiadzie o swoim ukochanym:

Reklama
Reklama
Reklama