Do przewidzenia było, że śmierć Violetty Villas wywoła wiele dyskusji i pytań jak do tego doszło. Według relacji opiekunki piosenkarki, Elżbiety Budzyńskiej, nic nie zapowiadało śmierci gwiazdy. Podobno Violetta czuła się bardzo dobrze i nie sprawiała wrażenia jakby miała jakiekolwiek dolegliwości. Zmęczona, przed kolacją chciała się tylko na chwilę zdrzemnąć.

Reklama

- Kiedy wróciłam, by zapytać ją, co ma ochotę zjeść na kolację, leżała bez ruchu. Nie odpowiadała. Odeszła tak delikatnie, tak lekko, po cichu. Tak odchodzą tylko anioły i ludzie, którzy na to zasłużyli - powiedziała opiekunka w rozmowie z "Faktem".

Według dalszej relacji Budzyńskiej, jej interwencja była szybka. Zadzwoniła po pogotowie kiedy tylko wyczuła, że coś jest nie tak. Karetka przyjechała jednak za późno i nie zdążyła już pomóc Violetcie Villas. O godzinie 21.00 wezwano policję. Według reportażu "Faktów" TVN-u gwiazda mogła umrzeć z... głodu. Czy rzeczywiście Violetta "odeszła po cichu"? O tym dowiemy się wkrótce. Prokuratura właśnie bada okoliczności zgonu.

Czekacie na wyniki śledztwa czy uważacie, że wypadałoby uszanować Villas po śmierci?

Reklama

pinokio

Zobacz także
Reklama
Reklama
Reklama