Reality show "Warsaw Shore" odniosło w Polsce spektakularny sukces. Co tydzień setki tysięcy Polaków włączało telewizory, aby obejrzeć imprezowe eskapady ekipy z Warszawy. A działo się wiele - pijaństwo, wulgaryzmy, a nawet ostry seks. Przypomnijmy: Ewelina z Warsaw Shore uprawiała seks na wizji

Reklama

Z pewnością jedną z kultowych postaci kontrowersyjnego programu został Trybson. Już od pierwszego odcinka wzbudzał najwięcej emocji, a w sieci szybko zaczęły pojawiać się memy i grafiki z jego podobizną, koniecznie opatrzone hasłami, które ochoczo wygłaszał przed kamerami. Profil Trybsona na Facebooku śledzi ponad 100 tysięcy osób, a samemu bohaterowi postanowił przyjrzeć się... "Newsweek". W najnowszym numerze tygodnika możemy przeczytać spory artykuł o uczestniku "Warsaw Shore", w którym opowiada o życiu po programie.

Skrzynka pęka. Masakra, nie spodziewałem się takich ataków. Myślałem, że mogę stać się bohaterem dla małolat, ale większość to dojrzałe kobiety. Przysyłają mi listy, zdjęcia, propozycje seksu, spotkania, małżeństwa. Piszą: "chcę być Twoją gąską", "Kocham cię, pragnę się z Tobą kochać", "Musisz być moim mężem". 100 tysięcy fanów polubiło mój profil na FB. Szok, że jestem tak lubianą osobą. Jeszcze kilka tygodni temu byłem szarym człowiekiem, a teraz piszą o mnie artykuły. Niejedną noc zarwałem, żeby przeczytać o sobie - wyznał.

Wśród wiadomości zdarzają się też oczywiście takie, które z komplementami i propozycjami seksu nie mają nic wspólnego. Trybson jest bowiem też celem hejterów. Jedna z wiadomości dotknęła go bardzo mocno.

Najbardziej mnie zabolało, kiedy ktoś napisał "Ty parówo". Nigdy parówą nie byłem. To określenie bardzo obraźliwe. Tak się mówi na frajera, człowieka bez zasad, ja nigdy nikogo nie sprzedałem, dbam o przyjaciół. Napisałem do gościa, żeby powiedział mi to prosto w oczy. Chciałem się ustawić na solówę. Potem gość zrobił screena, wrzucił na forum moje pogróżki i zaczęło się piekło. Ale mój honor nie pozwala obrażać się bezkarnie - zapewnia w rozmowie z "Newsweekiem".

Krążą plotki, że Trybson jest już nieźle opłacanym celebrytą i za pojawienie się na imprezie kasuje nawet kilka tysięcy złotych. Tych doniesień nie chciał komentować, ale przyznaje, że jego obecność na imprezach wzbudza ogromny entuzjazm.

Jak wchodzę do klubu, to szał ciał. Piski, krzyki, kolejki, autografy na cyckach. Rzeźnia. Ludzie przepychają się do mnie łokciami - wylicza zadowolony.

Myślicie, że Trybsona czeka kariera w polskich mediach po zakończeniu "Warsaw Shore"? W końcu to niemal pewne, że powstanie druga seria przygód szalonej paczki imprezowiczów.

Zobacz także

Zobacz: Polacy nie potrafią pożegnać się z Warsaw Shore. Będą kolejne odcinki?

Reklama

Ostra impreza Ekipy z Warszawy na MTV EMA Pre-Party:

Reklama
Reklama
Reklama