Tydzień temu odbył się uroczysty pogrzeb Anny Przybylskiej. Aktorka zmarła po wielomiesięcznej walce z nowotworem, a wiadomość o jej śmierci przyjęto z ogromnym smutkiem i niedowierzaniem. Odejście gwiazdy mocno poruszyło środowisko filmowe - aktorów, producentów i reżyserów, którzy widzieli ją w kolejnych produkcjach. Przypomnijmy: Znany reżyser pokazał ostatnią sesję zdjęciową Przybylskiej. Miała promować ich sztukę

Reklama

Swoją refleksją na temat Anny i tego, jaką była aktorką i osobą, podzieliła się również Karolina Korwin Piotrowska w najnowszym felietonie w "Grazii". Dziennikarka od razu zastrzega, że nie były przyjaciółkami i nie będzie to kolejne wyznanie wyolbrzymiające ich znajomość. Cofa się jednak pamięcią do ich pierwszego spotkania, do którego doszło już ponad 17 lat temu. Korwin nie ukrywa, że Przybylska była wówczas prawdziwym zjawiskiem.

To była jesień 1997 roku, Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, konferencja "Ciemnej strony Wenus" Radosława Piwowarskiego. Przybylska była wtedy, kiedy polskie kino - delikatnie mówiąc - nie zachwycało, jak objawienie. Jedna na milion. Obdarzona dziecięcym wdziękiem, wielkimi oczami, naturalnie wydatnymi ustami i głosem, który nie pozwalał przejść obojętnie (...) Została natychmiast sensacją festiwalu. Nie było drugiej takiej dziewczyny wśród aktorek w Polsce. Byłam na tym festiwalu jako dziennikarka. Anię spotkałam na bankiecie. Średnia wieku na nim była wysoka, więc szukałyśmy towarzystwa kogoś z podobnym numerem PESEL... Siedziałyśmy potem, w towarzystwie jeszcze kilku osób, obok talerza z kanapkami i piłyśmy drinki. Było wesoło. Z Przybylską, jak czas pokazał, nigdy smutno nie było - czytamy w "Grazii".

Karolina miała też okazję widzieć Annę kilka miesięcy temu, podczas wizyty w Trójmieście.

Latem tego roku, kiedy byłam w Gdyni Orłowie, widziałam ją, jak jechała na rowerze obok biegnącego Jarka Bieniuka. Najpierw, oczywiście, usłyszałam jej charakterystyczny głos. Była pięknie opalona i może trochę za bardzo szczupła. Ukryta za kaskiem. Ale czuło się od niej sporą siłę. Tacy jak ona nie poddają się bez walki. Miała po co i dla kogo żyć. Odprowadziłam ją wzrokiem, nie chciałam wtrącać się w rodzinny obrazek - wspomina.

Dziennikarka podkreśliła też, że ciężko było pisać jej w czasie przeszłym o tak wspaniałej osobie.

Zobacz: Tabloid przeprasza za wiadomość o śmierci Przybylskiej. Rodzina dostanie odszkodowanie

Zobacz także

Reklama

Najpiękniejsze zdjęcia Anny Przybylskiej:

Reklama
Reklama
Reklama