Kiedy ochroniarz z jednego z klubów w Las Vegas poprosił Nicky o dokument tożsamości, wściekła wrzasnęła: „Nie wiesz, kim jestem? Nie czytasz gazet!?” Rzeczywiście, ochroniarz musiał być analfabetą, bo światowe gazety prawie codziennie donoszą o poczynaniach spadkobierczyń hotelarskiej fortuny. Fortuny, którą zaczął budować prawie sto lat temu Conrad N. Hilton.

Reklama

Czarujący, stanowczy i pewny siebie – tak zapamiętali Conrada seniora jego współpracownicy. „Bezwzględny hipokryta”, mówili jego oponenci. A kim był naprawdę człowiek, który zrealizował największe marzenie Amerykanów, by z pucybuta stać się milionerem?

Conrad N. Hilton był jednym z siedmiorga dzieci norwesko-niemieckich emigrantów, którzy pod koniec XIX wieku znaleźli się w Stanach Zjednoczonych. Skończył szkołę górniczą i Instytut Wojskowy. Po odbyciu służby wojskowej założył sklep spożywczy. Ale mały lokalny interes nigdy mu nie wystarczał. Młody Conrad Hilton miał ogromne ambicje. W 1919 roku wraz z innymi poszukiwaczami ropy pojechał do Teksasu. W miejscowości Cisco chciał kupić bank. Gdy właściciel banku niespodziewanie wycofał się z tran-sakcji, załamany Hilton postanowił spędzić jedną noc w mieście i rano podjąć decyzję, co robić dalej. W Cisco był tylko jeden zapchlony hotel. O świcie Hilton złożył właścicielowi propozycję, że kupi hotel za pięć tysięcy dolarów. Tak zaczyna się historia imperium Hiltona.

Marny mąż
Conrad okazał się biznesowym geniuszem. Gdy w Stanach w latach 20. wybuchł Wielki Kryzys, jego hotel przynosił zyski, a on myślał o kolejnych inwestycjach. Do końca 1923 roku miał już 530 pokoi hotelowych w całym Teksasie, a w 1939 roku spłacił wszystkie długi i rozpoczął ekspansję na kolejne miasta. Hotele Hilton powstawały w San Francisco, Long Beach w Kalifornii. W wieku 38 lat Conrad postanowił w końcu się ożenić. Jego wybranką była Mary Barron, która urodziła mu wkrótce trzech synów. Małżeństwo przetrwało kilka lat, bowiem okazało się, że Mary jest alkoholiczką.

Hilton zaczął przyjmować u siebie polityków, przyjaźnił się z Eisenhowerem, jednak prawdziwy przełom w jego społecznej pozycji przyniosło Hollywood. W 1942 roku Conrad poznał na jednym z przyjęć aktorkę i Miss Węgier Zsa Zsa Gabor. Jeszcze tej samej nocy zaoferował jej 20 tysięcy dolarów tylko za to, żeby natychmiast pojechała z nim na Florydę. Była nim oczarowana, w jednym z wywiadów powiedziała: „Był taki stanowczy, że musiałam mu ulec”.

Zobacz także

Małżeństwem byli cztery miesiące później. Ale Zsa Zsa Gabor nigdy nie była mu wierna. Już w parę miesięcy po ślubie sypiała z synem Conrada z pierwszego małżeństwa, Nickim. Conrad wytrzymywał te upokorzenia pięć lat. Krótko przed rozwodem Gabor urodziła córkę Constance Franscescę. Na koniec ich małżeństwa Gabor wystawiła seniorowi gorzką laurkę: „Conrad był bardzo szczodry w czasie rozwodu. Dał mi pięć tysięcy egzemplarzy Biblii”.

Karczmarz, filantrop, sknera
Był żarliwie religijny. Ułożył modlitwę „Ameryka na kolanach”, którą wysyłał pocztą każdemu, kto zgłosił się z chęcią zapoznania się z jego religijnym przesłaniem. Ciekawostką jest to, że chętny dostawał od niego rękopis, a nie powielony egzemplarz. Po jego śmierci znaleziono osiem kontenerów próśb o przesłanie egzemplarza modlitwy, których nie zdołał spełnić. Lubił o sobie mówić, że jest „karczmarzem i dobrym samarytaninem”. Łożył na szpitale, szkoły i zakony.

W biznesie jednak Hilton był oszczędny. Już zakładając swój pierwszy hotel w Cisco, postanowił, że będzie maksymalnie ciął koszty. Porcelana, mydła, dywany, sztućce miały być kupowane tylko hurtem, a materiały na obicia miały być niezniszczalne i ogniotrwałe. W słynnym nowojorskim hotelu Waldorf Astoria zredukował załogę o 59 osób – ku zdziwieniu konkurencji pozostali pracownicy wygenerowali zysk o półtora miliona większy.

Zyski inwestował w rozwój swojego imperium. Po wojnie zaczął budować hotele w Europie i na Bliskim Wschodzie. Hilton potrafił zresztą znaleźć piękne uzasadnienie dla swojej ekspansji, powtarzając: „Pokój na świecie można osiągnąć poprzez podróże”. Polityka stała się jego pasją. Zaangażował się w ruch antykomunistyczny. W jego hotelach mieszkali ambasadorowie, politycy, swoje centra konferencyjne udostępniał na spotkania rządowe.

Zagadka testamentu...
Mając 89 lat, po raz trzeci się ożenił. Wybranką była Mary Frances Kelly, która opiekowała się nim przez trzy lata, aż do jego śmierci w 1979 roku. Ku zdziwieniu rodziny, większość swojego majątku Hilton zapisał fundacji charytatywnej, którą sam założył. Rodzeństwu zostawił po 250 tysięcy dolarów, każdemu bratankowi i siostrzenicom po 10 tysięcy. W testamencie pominął swoje dzieci. Niektórzy biografowie przypuszczają, że zapewne był bardzo rozczarowany swoim pierworodnym synem.

Conrad Jr, zwany Nickim, okazał się człowiekiem niezwykle słabym, uzależnionym od narkotyków i alkoholu. Był pierwszym mężem Elizabeth Taylor. Gdy 18-letnia Liz zaszła w ciążę, Nicky w ataku szału dotkliwie ją pobił. Wkrótce aktorka poroniła. W swojej autobiografii nazwała go łotrem, a rozstanie skwitowała jednym zdaniem: „Wykopałam go za to, że tyle czasu się na mnie wyżywał”. Nicky zmarł w wieku 42 lat na atak serca.

Prawdziwym spadkobiercą talentu Conrada N. Hiltona okazał się jego drugi syn, William Barron Hilton (dziadek Paris i Nicky). Przez lata walczył o obalenie testamentu ojca i przejęcie części hoteli. Po wielu latach żmudnego procesu sąd przyznał mu 330 milionów dolarów spadku. O swoją część walczyła także córka seniora i Zsy Zsy Gabor. Bez powodzenia. Za to William Barron Hilton po odzyskaniu swojej części spadku zaczął w 1997 roku proces scalania firmy, która po śmierci seniora znalazła się w rękach kilku potężnych spółek.

Dziś William Barron Hilton jest jednym z najbogatszych ludzi w Ameryce, a magazyn „Forbes” wycenił jego majątek na miliard dolarów. Do najsłynniejszych jego hoteli należą Waldorf Astoria w Nowym Jorku, Phuket Arcadia Beach Resort w Tajlandii, amsterdamski Hilton z pokojem 902, w którym John Lennon i Yoko Ono spędzili miesiąc miodowy, a także Beverly Hilton w Los Angeles – ulubione miejsce wydawania przyjęć przez hollywoodzkie gwiazdy.

...i jej rozwiązanie
Fortuna Conrada N. Hiltona, wbrew jego woli, jest więc w rękach rodziny. Interpretacja testamentu budzi wciąż kontrowersje. Dociekliwi autorzy podkreślają, że rozczarowanie synem to za mało, by wyjaśnić zagadkę. Zwracają uwagę, że w rodzinie Hiltonów ceni się przede wszystkim przedsiębiorczość. Słynna zasada rodzinna brzmi: „Dzieci powinny same sobie radzić w życiu”. Conrad N. Hilton rozumiał to dosłownie. Ale kolejne generacje Hiltonów realizują ją po swojemu. Rick, ojciec Paris i Nicky, pobierał w młodości opłatę od osób, które chciały dostać się na jego przyjęcia bez zaproszenia. „Nauczono nas, jak wiosłować we własnej łodzi”, lubi mawiać. Jego córki skandalistki też mają głowę do interesów. Nicky inwestuje we własną firmę odzieżową i otwiera sieć małych hoteli. Paris tylko w 2005 roku na perfumach, biżuterii i akcesoriach dla psów zyskała ponad siedem milionów dolarów. Kiedy w Internecie znalazł się film pornograficzny z udziałem jej i jej byłego chłopaka Ricka Salomona, początkowo walczyła w sądzie o odszkodowanie za zniesławienie, a następnie zamieściła film na płatnej stronie internetowej.

Rodzina Hiltonów od 100 lat wzbudza emocje. Skandale, rozwody, procesy to ich specjalność. Do listy przewinień dojdzie zapewne 45-dniowy areszt dla panny Paris Hilton za kolejną próbę prowadzenia auta pod wpływem alkoholu. Ale nie zapominajmy, że „nauczono ich, jak wiosłować we własnej łodzi” i każdy skandal przekują w końcu w twardą walutę.

Reklama

Monika Stukonis

Reklama
Reklama
Reklama