Okazuje się, że bożyszcze nastolatek w pewnym momencie swojej popularności miał poważny kryzys. Wczoraj w "Pytaniu na śniadanie" Dawid Kwiatkowski przyznał się, że niewiele brakowało, aby stracił głos. Gdyby nie pomoc foniatry i mutacja, jego płyta nigdy nie ukazałaby się. Śpiewanie mogło pozostać tylko marzeniem. Na szczęście tak się nie stało.

Reklama

Piosenkarz miał guzki śpiewacze, których powstawanie ma duży związek z nadużywanie głosu i są związane z urazem mechanicznym fałdów głosowych

- Wyrzucili mnie ze szkoły muzycznej, bo miałem guzki śpiewacze. I mutacja mogła uratować mnie na 50%, że albo je tam zniszczy, albo nie. I udało się.

Kwiatkowski opowiedział też o swoich zarobkach:

- Bardzo mnie to cieszy, że mogę utrzymywać siebie sam. Rodzice mi już nie pomagają, ale im pomagam jeśli chcą. Już nie pamiętam kiedy rodzice mi coś kupili.

Ciekawe czy wspiera też swojego brata, Michała? Zobacz: Brat Dawida Kwiatkowskiego jest gejem!

Zobacz także
Reklama

Więcej o Dawidzie Kwiatkowskim:

Reklama
Reklama
Reklama